piątek, 23 maja 2014

"Jak być niezniszczalną. O uzależnieniu, depresji, przemocy..." - poradnik nie tylko dla ludzi uzależnionych

Tytuł: "Jak być niezniszczalną. O uzależnieniu, depresji, przemocy..."
Autor: Ilona Felicjańska
Wydawca: Burda Publishing Polska
Data premiery: 21.05.2014
Oprawa: twarda
Data przeczytania: 22.05.2014














   "Jak być niezniszczalną. O uzależnieniu, depresji, przemocy..." to kolejna książka autorstwa Ilony Felicjańskiej. Krótki czas wcześniej miałam okazję przeczytać "Cała prawda o ...", która jest zbiorem wszystkich wydarzeń z życia głównej autorki. I jak tamta książka skupiona jest na całym jej życiu, tak w "Jak być niezniszczalną" temat krąży wokół uzależnienia i jego aspektów.
Jak "Cała prawda o ..." jest biografią, tak w tym przypadku to poradnik nie tylko dla osób ściśle uzależnionych od alkoholu lub innych używek, ale dla wszystkich, którzy pragną szczęśliwego życia, płynącego w zgodzie z samym sobą.

   Po przeczytaniu wcześniejszej książki Ilony Felicjańskiej zostałam tak bardzo "zarażona" tematem oraz jej osobą, że miałam ochotę na kolejną lekturę jej autorstwa.

Zaczęłam szukać w internecie innych pozycji i tak dowiedziałam się, że lada moment następuje premiera "Jak być niezniszczalną".
Zamówiłam książkę przez internet, a potem w miarę możliwości czasowej chłonęłam każdą ze stron, aż dobiegłam do samego końca, który uwieńczony jest świetną sesją zdjęciową z Iloną Felicjańską.

   "Jak być niezniszczalną" ma około 230 stron tekstu pisanego, którego każde słowo i każdy postawiony przecinek ma swój sens.

Warto zauważyć, że w teraźniejszym świecie jest multum książek o uzależnieniach, jednak większość z nich to pozycje czyto teoretyczne.
W "Jak być niezniszczalną" też odnajdziemy profesjonalne wypowiedzi ekspertów w danym temacie, jednak większość poradnika to zdania wypowiadane przez osobę osobiście związaną z uzależnieniem, która na prawdę ma pełną świadomość tematu, a jest nieprawdopodobnie wiarygodna poprzez ścisły związek z chorobą jaką jest uzależnienie od alkoholu.
 
   Nie bez powodu piszę "choroba", ponieważ jak to sama Ilona Felicjańska przekonuje, że tak właśnie jest i nie powinno się wstydzić używać tego określenia.

 
   Ważne jest to, że Ilona Felicjańska nie bagatelizuje tematu. który nie przemija i nie rozpływa się z dnia na dzień. Uzależnienie od czegokolwiek to aspekt, który był, jest i zawsze będzie, dlatego trzeba o nim mówić jak najwięcej. Felicjańska właśnie to robi, co często jest jej zarzucane.

Myślę, że każdy z nas niejednokrotnie  w swoim życiu przeczytał artykuł w gazecie, internecie lub zobaczył w TV, że Ilona tylko i wyłącznie porusza temat alkoholizmu dla własnej promocji.
Jestem pewna, że nie. Gdyby pisała książkę czysto naukową można by było się trochę przyczepić, jednak ona tak bardzo obnaża się ze swojego życia i w pewnym stopniu zwierza czytelnikowi, że jestem przekonana, iż każda jej książka ma na celu pomoc innym ludziom, a nie promowanie swojej osoby.

   Bardzo podoba mi się to, że w "Jak być niezniszczalną" można znaleźć fragmenty wiadomości jakie Ilona Felicjańska otrzymuje od ludzi, którzy nie wiedzą jak dalej żyć, nie potrafią zmierzyć się z alkoholizmem lub też mają w rodzinie kogoś, kto jest uzależniony.

Dla takich ludzi Felicjańska jest niepodważalnym wzorem. Pokazuje, że nawet osoba publiczna może wyjść na prostą i być szczęśliwa. Bo właśnie taką osobą jest Ilona Felicjańska - szczęśliwą.

   Pragnę wyprowadzić z błędu wszystkich, którzy twierdzą, że "Jak być niezniszczalną" jest typowo skierowana do ludzi uzależnionych. Absolutnie nie ! To przede wszystkim poradnik dla ludzi, którzy chcą czerpać z życia jak najwięcej i spełniać swoje marzenia, starając się nie popełniać błędów. 

Jasne, że głównym tematem jest alkoholizm, ale każdy może go sobie pojąć w inny sposób. Osoba uzależniona przyjmie pierwotną wersję i odczyta książkę w inny sposób, niż osoba, która nie ma nic wspólnego z tą chorobą.
Osobiście wspomniany alkoholizm tłumaczyłam sobie jako wszelakie pokusy, które każdy napotyka na swojej drodze, a które w konsekwencji mogą ściągnąć człowieka na samo dno.
Oprócz tego książka uświadamia jak łatwo jest wplątać się w wir picia, i jak niewiele potrzeba, aby się uzależnić.
Jest pewnego rodzaju przestrogą. Uświadomiła mi, że bardzo łatwo jest spaść w dół, jednak potem wspinaczka na sam szczyt zajmuję wiele wysiłku i przede wszystkim czasu.
Ilonie Felicjańskiej to się udało, co jest niewątpliwie zasługą jej silnej woli, determinacji, chęci i pomocy bliskich o życzliwych  jej osób.
Ona jest takim "kopniakiem" dla ludzi, którzy mają wiele potyczek życiowych. Pokazuje, że wszystko jest możliwe, jeżeli się tego chce. 
Moim zdaniem Felicjańska jest wzorem do naśladowania, nie tylko dla ludzi uzależnionych, ale też dla osób, które nie są związane z alkoholizmem. Jest ikoną siły. Pomaga wielu osobom i za to się ją ceni.
Chciałabym żeby po świecie chodziło więcej ludzi z podobnym nastawieniem  jakie ma Ilona Felicjańska, bo wtedy życie stanie się bardziej barwne i po prostu lepsze.

   "Jak być niezniszczalną" nie zagrzeje miejsca na mojej półce, ponieważ chcę  aby książka ta żyła i spełniała swoje przeznaczenie. Dlatego też  chcę puścić ją w świat. Pragnę, aby jak najwięcej osób przeczytało ten poradnik i wzięło coś dla siebie. Zacznę od swojej rodziny, przyjaciół ..... znajomych ...


   Co ważne, "Jak być niezniszczalną" to nie ostatnia książka Ilony Felicjańskiej. Autorka zapowiada, że będzie kolejna. I dobrze, ponieważ to książki potrzebne ludziom i znajdujące swoich odbiorców. I mimo tego, że media z góry zakładają, że modelka nie ma prawa pisać książek, to ludzie  doceniają i kibicują Ilonie Felicjańskiej. Może nie wszyscy, ale może lepiej mieć mniejsze grono prawdziwych fanów, niż ogromny tłum ludzi, którzy odwrócą się tak szybko, jak szybko się zgromadzili.


   "Jak być niezniszczalną. O uzależnieniu, depresji i przemocy...", jak i poprzednią książkę "Cała prawda o ..." bardzo polecam. 

Moja historia z nimi zaczęła się przypadkowo, ponieważ książkę "Cała prawda o ..." kupiłam z czystej ciekawości. Ilona Felicjańska wciągnęła mnie w swój świat  i już "Jak być niezniszczalną" nabyłam z pełną świadomością. Na ten czas czekam na kolejną.






FACEBOOK

wtorek, 20 maja 2014

"Jeden dzień" - pragnienie, które od lat jest na wyciągnięcie ręki

Tytuł: "Jeden dzień" ("One Day")
Gatunek: melodramat
Rok produkcji: 2011
Data premiery: 08.08.2011 (Świat), 21.11.2011 (Polska)
Reżyseria: Lone Scherfig
Scenariusz: David Nicholls
Główne role: Anne Hathaway, Jim Strugess
Scenografia: Mark Tildesley, Katrina Dunn, Dominic Capton, Arwel Evans
Zdjęcia: Benoit Delhomme
Muzyka: Rachel Portman
Wytwórnia: Random Hause Films, Film4 Productions, Color Force
Produkcja: Nina Jacobson
Dystrybucja: Focus Features, Gutek Film





   "Jeden dzień" to jeden z najpiękniejszych melodramatów jakie miałam okazję zobaczyć w swoim życiu. 

Natrafiłam na niego całkowicie przypadkowo i szczerze mówiąc do jego obejrzenia zachęcił mnie główny plakat. Potem przeczytałam krótki opis i stwierdziłam, że zobaczenie go jest idealnym planem na wczorajszy wieczór. Nie myliłam się, ponieważ moment "przedsenny" miałam pełen wrażeń i przemyśleń, czyli dokładnie taki, jaki lubię najbardziej.

   Film powstał na podstawie powieści Davida Nichollsa o tym samym tytule.


   "Jeden dzień" to opowieść o dwójce ludzi, których tak na prawdę przez większość życia łączy szczera, prawdziwa przyjaźń z lekką szczyptą skrywanego wewnętrznie uczucia.

Emma i Dexter poznają się podczas zakończenia ich nauki na Uniwersytecie. Mimo, iż spędzają ze sobą noc, postanawiają, że lepiej będzie im utrzymać stosunki przyjacielskie, aniżeli partnerskie. 
  Mimo łączącej ich zażyłości są ludźmi z zupełnie innych biegunów.
  Ona jest młodą kobietą z klasy średniej. Ma ogromne ambicje i wielkie plany na przyszłość. Świadoma tego, że do osiągnięcia sukcesu potrzebna jest ciężka praca. Idealizuje świat i myśli, że ten nigdy jej nie zawiedzie. Wierzy w lepsze jutro przy czym trzyma "głowę na karku" i ma zdrowe podejście do życia.
  On jest mężczyzną obdarzonym nietuzinkową urodą. Pewny siebie kroczy przez życie. Uważa, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Relacje partnerskie sprowadza do kontaktów seksualnych, nie przejmując się konsekwencjami. Jest takiego zdania, że wszystko mu się od życia należy i dosłownie minimalnym wysiłkiem zrobi niesamowitą karierę. Ma zupełnie lekkie podejście do realiów otaczającego go świata.
  A jednak coś sprawia, że ta dwójka dogaduje się ze sobą właściwie bez słów i idealnie czuje się w swoim towarzystwie. 
Obiecują sobie spotykać się każdego roku dnia 15 lipca. W te dni podsumowują swoje życie, dzielą się sukcesami i porażkami oraz opowiadają sobie o swoich marzeniach i pragnieniach.
15 lipca to dla Emmy i Dextera bardzo ważny dzień, w którym mogą powiedzieć sobie wszystko, przy czym czują się bardzo swobodnie.
Po wielu przejściach, przykrych doświadczeniach i niezrealizowanych planach uświadamiają sobie, że tak na prawdę wszystko czego tak bardzo pragnęli mają na wyciągnięcie ręki.
Postanawiają dać sobie szansę jako para, jednak to szczęście nie trwa wiecznie. Los zapewnia im okrutny epizod, po którym jednej ze stron bardzo ciężko jest się pozbierać.
  Jak to w melodramatach bywa historia Emmy i Dextera nie ma happy endu, jednak widz kończy film ze świadomością, że ta dwójka choć przez chwilę doznała tego czego pragnęła od lat i choć na moment doświadczyła szczęścia przy swoim boku.

   Historia Emmy i Dextera ujęła mnie swoją wiarygodnością, a zarazem oryginalnością.

Od samego początku "byłam obecna" w kreowanym przez nich świecie, a każdą nową sytuację przeżywałam podobnie jak oni. 
Będąc neutralnym widzem kibicowałam im z boku i cały czas trzymałam za nich kciuki. 
  "Jeden dzień" pokazuje, że często to czego szuka się przez lata, tak na prawdę jest na wyciągnięcie ręki.
Będąc jeszcze młodym i niedoświadczonym zazwyczaj się tego nie zauważa. Trzeba dojrzeć i zrozumieć, że czasami los bywa łaskawy i już od najmłodszych lat daje nam wskazówki i nakierowuje na właściwy tor. Niestety nie zawsze da się to zauważyć i ludzie są skazani na cierpienia, kolejne zawody miłosne, aż finalnie wchodzą na prawidłową drogę swojego życia.

   Film pięknie pokazuje przyjaźń dwojga ludzi. Szczególnie zwraca uwagę na ich emocjonalne podejście do siebie i ogromną troskliwość o drugiego człowieka. 

Zarówno Emma, jak i Dexter chcą dla siebie jak najlepiej. Za wszelką cenę robią wszystko, aby ta druga osoba czuła się dobrze. Dają sobie otuchę i wsparcie. Są świadomi tego, zawsze mogą na siebie liczyć, bez względu na wszystko.
Obydwoje darzą siebie większym uczuciem, niż tylko przyjaźnią, ale boją się, że zbyt intensywna relacja mogłaby zniszczyć łącząca ich więź, którą tak bardzo pielęgnują i szanują.
Są momenty, w których pozwalają sobie na chwilę słabości, ale zaraz po wszystkim nie czują żadnej urazy, czy też zawstydzenia, ale powracają do własnych "światów", nadal pozostając w przyjaźni.
Nawet jeżeli występują między nimi zgrzyty i nieporozumienia potrafią sobie wybaczyć i nie rozpamiętywać tych złych chwil.
  Ich przyjaźń jest dla mnie przyjaźnią idealną i to dosłownie. 
Oglądam film z wielkim podziwem, a zarazem rozmarzeniem, że też bym tak chciała. To trochę, jak pragnienia małej dziewczynki, która marzy o księciu na białym koniu. Cóż, takie mam odczucia podczas filmów, które na prawdę mi się podobają. 
Skoro też bym życzyła sobie takiej historii ( oczywiście bez końcówki filmu ) to film musi mieć na prawdę dobrą fabułę.

   Przypadek sprawił, że trafiłam na film "Jeden dzień", ale już na pewno przypadkiem nie jest to, że postanowiłam opisać go na tym blogu w taki, a nie inny sposób.

  Zdecydowanie polecam "Jeden dzień" i jestem pewna, że osoby lubiące melodramaty na pewno nie pożałują półtoragodzinnego seansu.




FACEBOOK

niedziela, 18 maja 2014

"Cała prawda o ..." - relacja z pierwszej ręki, której nie zobaczymy w mediach.

Tytuł: "Cała prawda o ..."
Autor: Ilona Felicjańska, Aneta Pondo
Wydawnictwo: Mira
Data premiery: 05.06.2013
Oprawa: miękka
Data przeczytania: 14.05.2014













  "Cała prawda o ..." - książka, która wpadła w moje dłonie z czystej ciekawości kobiety o imieniu Ilona Felicjańska. Ani to jej specjalnie nie ubóstwiałam, ani nie nienawidziłam. Ze świadomością jej obecności w szołbiznesie może troszkę objęłam postawę anty, ale tylko i wyłącznie zasugerowana nagonkami i (jak już teraz wiem) bredniami wypisywanymi pod adresem Ilony Felicjańskiej. Jak to się okazuje wiele dobrego potrafi być skreślone jedną wpadką, jednym błędnym posunięciem, które niesie za sobą stos niepochlebnych opinii i multum wylewanych brudów.


  "Cała prawda o ..." to nic innego jak wywiad-rzeka Anety Pondo z Iloną Felicjańską. 

Rozmowa, która porusza wiele istotnych aspektów życia. Historie te i wypowiedzi "głównej bohaterki" raz wpływają pozytywnie na jej konto, a raz okropnie ją oczerniają i stawiają w mało pochlebnym świetle. Jakkolwiek opowiada o sobie Ilona Felicjańska, możemy mieć pewność, że mówi to z pełną szczerością i świadomością własnej ja.
Tak na prawdę mogłaby skłamać i mówić o sobie w samych superlatywach, tyle, że moim zdaniem Ilona Felicjańska już na tyle dorosła i dostała od życia po dupie, że przede wszystkim chce być uczciwa w stosunku do samej siebie, co niesie za sobą prawdę przekazywaną czytelnikowi. 
Książka opowiada o jej wzlotach i upadkach. Felicjańska mówi o swoim dzieciństwie, kompleksach małej dziewczynki; początkach pracy na wybiegu; małżeństwie, które miało być idealne, a okazało się klapą; alkoholizmie, który sprowadził ją na samo dno; zdjęciach ze słynnym paparazzo i co tu dalej pisać, po prostu "spowiada" się z własnego życia.

  "Niesamowite" jest to jak łatwo można ocenić człowieka biorąc pod uwagę tylko to, co piszą o nim media. Sama się na tym złapałam, ale już wybrnęłam z tego błędu. 

Pewnie, że nie mogę powiedzieć z pełną świadomością tego, że wiem kim jest Ilona Felocjańska, ponieważ nie znam jej osobiście, jednak ten post poświęcony jest temu co zdołałam wyciągnąć z książki i właśnie na tym głównie chcę się skupić. A wrażenie odniosłam bardzo pozytywne i dla wielu pewnie zaskakujące.

  Czy ktoś teraz słysząc lub czytając o Ilonie Felicjańskiej skojarzy ją z niesamowitą top modelką z dawnych lat. Czy ktoś dostrzeże to, że chodziła w pokazach największych ikon światowej mody. I w końcu czy ktoś ma pojęcie o tym jak wiele dobrego uczyniła ta kobieta. Czy mamy świadomość, że jest ona założycielką fundacji "Niezapominajka", której oddała całe swoje serce. Otóż odpowiedź na wszystkie wcześniej zadane pytania jest dość prosta i banalna, brzmi NIE.

Nikt teraz nie wspomina o Ilonie Felicjańskiej jako o kobiecie sukcesu, dobrej i wrażliwej duszy, oddanej drugiemu człowiekowi.
Z jednej strony jest to jej wina, ponieważ popełniła błędy o których mediom i ludziom ciężko jest zapomnieć. Tylko, że należy pamiętać, że każdy popełnia błędy, ale sukcesem jest się do nich przyznać i otwarcie o nich rozmawiać. To właśnie robi Felicjańska, za co ogromny szacunek z mojej strony.
Sama wiem, że niektórych potknięć nie chcę rozpamiętywać i do nich powracać, ale może to jedyny ratunek żeby stać się nową, lepszą osobą.
Myślę, że Ilona Felicjańska wyszła właśnie z takiego założenia i postanowiła otwarcie mówić o swoim alkoholizmie i jego konsekwencjach.

   Alkoholizm nie bierze się znikąd. Często spowodowany jest jakimiś załamaniami psychicznymi. Natomiast takie oto załamania zazwyczaj są zaczerpnięte z problemów jakie ktoś ma przez inne osoby. 

Dlaczego zatem to na Felicjańskiej "wieszane są psy"? Czy, aż tak wiele zawiniła, aby umieścić ją na liście "straconych na zawsze"?
Moim zdaniem nie. Uważam, że powinna dostać jeszcze jedną szansę, aby udowodnić, że jest kobietą ucząca się na błędach i mimo wszystko należy jej się szacunek za to, co zrobiła kiedyś.
Należy pamiętać o jej latach chwały, a przymknąć oko na epizod, który już dziś nie ma dużego znaczenia.
Ilona Felicjańska pomogła wielu osobom jednocześnie płacąc za to własną reputacją. Myślę, że powinna mieć teraz przy sobie ludzi, którzy nawet kosztem złej opinii w mediach będą w stanie stanąć za nią murem. Nic tak nie uskrzydla jak świadomość tego, że ma się przy sobie osoby, które bez względu na wszystko pomogą.
Życzę jej tego z całego serca.
Podobno jest takie powiedzenie, że dobro do nas wraca. Oby się sprawdziło.

  Książkę "Cała prawda o ..." polecam ludziom, którzy są na rozdrożu dróg i nie wiedzą co zrobić, żeby nie popełnić błędu. Ludziom, którzy wyolbrzymiają swoje problemu, żeby zobaczyli, że trzeba być silnym i nie wymyślać kłopotów tam gdzie ich nie ma. I w końcu tym, którzy zwątpili w drugiego człowieka, aby przekonali się, że czasami warto zaufać na nowo.








FACEBOOK