środa, 19 marca 2014

"Witaj w klubie" - nie wszystko jeszcze stracone.


Tytuł: "Witaj w klubie" ( "Dallas Buyers Club" )
Data premiery: 07.09.2013 ( Świat ), 14.03.2014 ( Polska )
Kraj produkcji: USA
Reżyseria: Jean-Marc Vallee
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Scenografia: John Painto, Javiera Varas, Robert Covelman
Główne role: Matthew McConaughey, Jared Leto, Jennifer Garner
Zdjęcia: Yves Belanger
Kostiumy: Kurt and Bart 
Produkcja: Robbie Brenner, Rachel Winter
Wytwórnia: Voltage Pictures, Truth Entertainment
Dystrybucja: VUE Movie, Focus Features






  "Witaj w klubie" to film, który opowiada o historii jeźdźca rodeo, elektryka Rona, który dowiaduje się, że jest chory na HIV. Lekarze twierdzą, że choroba jest tak zaawansowana, że Ronowi pozostaje zaledwie 30 dni życia. Kiedy dochodzi do niego informacja, iż leki, które są mu podawane, nie są jeszcze zatwierdzone przez FDA, Ron wyjeżdża do Meksyku i tam znajduję inny środek będący alternatywą tych leków. Postanawia nielegalnie przemycać je do USA i dostarczać chorym na HIV. Wraz ze swoim przyjacielem zakłada klub, w którym za opłatą składki członkowskiej, pacjenci mogą korzystać z przemyconego przez niego lekarstwa. Z czasem jednak sytuacja komplikuje się i niesie za sobą rozmaite konsekwencje. 

  Po takim filmie rozumiem moje zamiłowanie do kina, aktorstwa, sztuki i samych ludzi. Takie produkcje jak "Witaj w klubie" przywracają wiarę w doskonałość. Jestem pod ogromnym wrażeniem historii opowiedzianej w filmie. Kłaniam się nisko przed aktorami, którzy stworzyli tak wspaniałe postaci. Mam świadomość tego, jak ciężko jest wykreować kogoś, kim na co dzień się nie jest. Kosztuje to aktora wiele wysiłku i ciężkiej pracy. Czasami też, jak w przypadku McConaugheya, zmian wizualnych. I jak już o nim mowa to nie sposób pominąć brawurowości jego postaci. Jestem w szoku, ponieważ grany przez niego Ron jest tak odległy wizualnie od samego McConaugheya, a zarazem tak z nim spójny. Matthew to fenomenalny aktor, można nawet pokusić się o stwierdzenie, jest on ikoną perfekcji w kreowaniu postaci. To jak bardzo był w stanie zmienić swoje ciało i przyzwyczajenia do roli to jedno, ale to jak nią pokierował to drugie. Kiedy połączy się te dwie umiejętności wychodzi aktorstwo na miarę Oscara. Zdecydowanie !

  Film porusza wiele istotnych aspektów. Dotyka drażliwych tematów i problemów, z którymi często społeczeństwo nie jest w stanie sobie poradzić. Odkopuje tematy, na które zazwyczaj woli się milczeć i nie wypowiadać się zanadto. "Witaj w klubie" jest mieszanką kontrowersyjnych motywów. Mamy z jednej strony Rona - człowieka, który nadużywa życia. Nie stroi od używek - papierosów, alkoholu, narkotyków. Jest maniakiem kobiet i często też korzysta z ich "usług". Jego tryb życia jest stały, ale intensywny. Można nawet powiedzieć, że rytualny. Jego postawa jest cyniczna. Ron to człowiek pewny siebie, często arogancki. Jest negatywnie nastawiony do homoseksualistów, co wyraźnie widać na początku filmu.
Natomiast z drugiej strony Rayon ( postać grana przez Jareda Leto - równie fenomenalnego odtwórcy swojej roli ), transwestyta, człowiek zupełnie odmienny, zarówno w kontekście wizualnym, jak i osobowościowym od głównego bohatera. 
Dwie różne postaci, dwa oddzielne bieguny, które zarazem są tak spójne i niesamowicie jednorodne. 
Ron, który żywił niechęć do ludzi odmiennej orientacji niż on, nagle nawiązuje zażyłą przyjaźń właśnie z takim człowiekiem. Myślę, że gdyby ktoś powiedział mu wcześniej, że tak się stanie, na pewno zacząłby się śmiać i pukać po głowie. A jednak, los łączy ze sobą nawet to, co w zamyśle ludzkim nie ma prawa bytu. W tym momencie nasuwa mi się na myśl powiedzenie, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". I właśnie wtedy wszystkie fobie znikają, bo nie jest ważne kim dana osoba jest. Nie zwraca się uwagi na jej wygląd, orientacje, czy sposób bycia. Dostrzega się wtedy jej charakter, chęć pomocy, dobre i wrażliwe serce, które mimo odmienności, wybija podobny rytm. Ron znalazł niesamowitego przyjaciela, któremu mógł zaufać. A jak wiadomo podstawą dobrej przyjaźni jest właśnie możliwość zaufania drugiej osobie. Świadomość tego, że zawsze stanie po Twojej stronie i pomoże Ci ze bez względu na wszystko.

  Brawurowym aspektem filmu jest sposób w jaki przedstawiony został proces zmian głównego bohatera. Ron przeszedł kompletną metamorfozę. Od człowieka aroganckiego i cynicznego do osoby, która dostrzega problemy innych, która chce pomagać, walczyć o sprawiedliwość i prawo do życia ( możliwości podejmowania własnych decyzji ).

Ron za wszelką cenę chce żyć. Pod maską twardziela, kryje się w nim człowiek, który pragnie szczęścia i docenienia. Kategorycznie przeciwstawia się metodą panującym w szpitalu i temu, że faszeruje się pacjentów lekami, które są wyłącznie podawane w celach testowych i nic nie są w stanie zdziałać. Buntuje się przeciwko traktowaniu ludzi jako króliki doświadczalne. Ma swoje odmienne zdanie, którego do końca broni. Nie przyjmuje kompromisów, ponieważ jest świadomy swoich racji. I słusznie. Jest chory, ale chce walczyć; nie poddaje się, mimo trudnych i bolesnych momentów. Kocha życie i z każdym dniem chce poznawać je od nowa, ale będąc już tym "lepszym" człowiekiem. 
Postać Rona, dla widzów ( a na pewno dla mnie ) jest bardzo mobilizująca. Dostrzegłam w nim wielkiego człowieka. Zauważyłam to, że kiedy uważał siebie za niezwykłą osobę, nadal pozostawał przeciętnym zwykłem Ronem, natomiast kiedy sam zrównał się ze społeczeństwem i według niego stał się zwykłym człowiekiem, wtedy ja jako widz, dostrzegłam jego niezwykłość. Widziałam w nim silną wolę walki i życia, co totalnie zawładnęło moją psychiką. Totalnie wczułam się w jego postać i momentami myślałam, że jestem bliskim świadkiem tych wydarzeń i wszystkie emocje, które ich dotyczą, oddziałują też na mnie. To fenomenalny proces, który cenię sobie oglądając film.

  "Witaj w klubie" to fantastyczny film, który ogląda się z zapartym tchem od samego początku do końca. Film, przy którym można się pośmiać, czasami zażenować, ale też poważnie wzruszyć. Produkcja, która wywołuje emocje. A czym jest prawdziwy film bez emocji? - po prostu filmem. "Witaj w klubie" nie jest po prostu filmem. "Witaj w klubie" jest świadectwem na to, że nie wszystko jeszcze stracone.



FACEBOOK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz