środa, 3 września 2014

"Dom nad jeziorem" - już w samym słowie można się zakochać

Tytuł: "Dom nad jeziorem"
Gatunek: melodramat, fantasy
Data premiery: 16.08.2006 (Świat), 18.08.2006 (Polska)
Reżyser: Alejandro Agresti
Scenariusz: David Auburn
Główne role: Sandra Bullock, Keanu Reeves
Zdjęcia: Alar Kivilo
Muzyka: Paul M. van Brugge, Rachel Portman
Produkcja: Doug Davison, Roy Lee









   Film "Dom nad jeziorem" mimo że jest wśród społeczeństwa bardzo znany, dla mnie przez dłuższy czas był nieodkrytą tajemnicą. Nie miałam pojęcia jak to się dzieje, że każdego, kogo pytam o ten film mówi, że doskonale go zna i nawet potrafi streścić fabułę, nie pomijając istotnych szczegółowych wątków. O nie, to moja działka, dlatego też nie mogłam sobie pozwolić na pozostanie w tyle i musiałam zobaczyć film. Natrafiłam na niego w bardzo prosty sposób, który często stosuję przy szukaniu czegoś, co chcę zobaczyć. Otóż otworzyłam Google, wpisałam coś typu "filmy warte zobaczenia", bądź też "ranking top najlepszych filmów" i tym oto sposobem wyskoczyły mi jedne z najlepszych produkcji światowego filmu. W którymś z rankingów, które pokazały się po kliknięciu w podany link, "Dom nad jeziorem" znajdywał się na drugim miejscu, więc nie mogłam, a nawet nie miałam prawa go przeoczyć. Mimo że plakat promujący tę produkcję już kiedyś widziałam, to filmu jeszcze nie oglądałam. Pamiętam, że może dawno temu, jak byłam bardzo, bardzo mała to zobaczyłam króciutki fragmencik, ale wtedy to jeszcze ani nie zwracałam uwagi na poszczególne wątki i motywy, a tym bardziej nie byłam aż tak zapalonym widzem filmowym, jak to ma miejsce teraz. Tym oto sposobem wybrałam "Dom nad jeziorem" i rozpoczęłam oglądanie. 

   "Dom nad jeziorem" to film, który na zdrowy rozum powinien nie przypaść mi do gustu, ponieważ ma motyw fantastyczny (nie jestem zwolenniczką fantasy ...). W tym przypadku jednak zwyciężyła fabuła, pomysłowość na nią, główna obsada i rewelacyjne łamanie teoretycznych zasad, że "Dom nad jeziorem" zaprezentował mi się z niezwykle pozytywnej strony i mam ochotę zobaczyć go jeszcze raz.
Ba, na pewno kiedyś to zrobię, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

   Kate i Alex to główni bohaterowie historii z filmu "Dom nad jeziorem". Poznają się oni w dość nietypowych okolicznościach oraz za sprawą dziwnych zdarzeń, ponieważ ich znajomość rozpoczyna się od korespondencji. I nic tu nikogo nie powinno dziwić, bo w dzisiejszych czasach multum ludzi nawiązuje ze sobą kontakt poprzez formę pisemną. Film jednak zmusza nas do wprowadzenia jednego, małego, a jakże znaczącego ALE...
Fakt jest taki, że Alex i Kate poznają się poprzez pisanie do siebie listów, ale na przestrzeni innych lat. Kate żyje w roku 2006, natomiast Alex w 2004. Dzielą ich dwa lata różnicy czasowej, a listy które do siebie wysyłają, wkładają do tej samej skrzynki pocztowej.
Wiem wiem, że brzmi to jak kompletny paradoks i na początku sama nie potrafiłam się w tym połapać, ale z biegiem fabuły wiele spraw wychodzi na jaw i zaczyna składać się w jedną, sensowną całość, obok której nie da się przejść obojętnie.
Kate i Alex korespondując, zbliżają się do siebie, ale bardziej pod kontem mentalnym aniżeli fizycznym. Na czysty rozum nie mają jak się spotkać, ponieważ różnica w latach życia robi swoje, a tego tematu nie da się przeskoczyć.
Tak wymieniając się listami tworzą między sobą ogromną nić porozumiewawczą, a z biegiem czasu nawet uzależniają się od pisania ze sobą.
Obydwoje dużo w życiu przeszli i nie poukładali sobie życia wedle standardowych schematów, czyli dom, partner, dziecko. Są samotnikami, którzy z jednej strony pragną prawdziwej miłości, a z drugiej wzbraniają się przed nią z całych sił. Dopiero relacja, jaka ich łączy poszerza nowe horyzonty i pozwala im dostrzec to, że z przyjaźni przechodzą na więź emocjonalną, uczuciowa. Zaczynają czuć do siebie coś więcej niż samo "lubię cię" i poddają się temu uczuciu. Obydwoje czerpią z tej znajomości dużo dobrej energii, która potem przekłada się na wzajemną pomoc. Starają się spełniać swoje pragnienia, jednak nie jest to takie banalne.
   Z czasem okrywają zagadkę i poznają przyczynę ich praktycznie niemożliwego uczucia. Wtedy to starają się zrobić wszystko, aby zapobiec biegowi zdarzeń i odnaleźć się (w dosłownym tego słowa znaczeniu) w świecie trudno przewidywalnych zdarzeń.

   Film "Dom nad jeziorem" ma wiele walorów. Jednym z nich (tym, który najbardziej wpadł mi w oko) jest to, że bohaterowie nie robią na sobie "dobrego pierwszego wrażenia" poprzez formę wizualną, natomiast dzieje się to za sprawą formy pisemnej, listów. 
To świetny zabieg, który pozwala na dostrzeżenie piękna słowa. Nie trzeba być zabójczo urokliwym "ciachem", aby zainspirować kogoś samym słownictwem. Czasami swoboda wypowiedzi i lekkość w pisaniu jest tak bardzo urzekająca, że sama w sobie może uczynić drugą osobę pociągającą.
Osobiście nie wyobrażam sobie zauroczyć się w kimś z pozoru idealnym "na zewnątrz", a pustym "w środku". Jeżeli płeć przeciwna zna tylko szablon podstawowych słów, nie zawładnie moim sercem.
Film pięknie eksponuje moc listów, czyli dawną formę korespondencji. Nie da się ukryć, że miała ona swój niepodważalny urok, którego w dzisiejszych czasach ciężko zastąpić nowymi technologiami. Nie chcę ich krytykować, bo sama regularnie z nich korzystam, jednak szkoda mi zaniku korespondencji listownej, bo co się stało to się nie odstanie i na razie nie ma szans na powrót tej formy. Może kiedyś znowu stanie się ona modna i popularna, jednak na razie nie widzę ku temu żadnej realnej opcji.

    Film "Dom nad jeziorem" uwiódł mnie fabułą. Ktoś, kto ją stworzył ma niesamowicie rozwiniętą wyobraźnię, która pozwala mu kreować nowe rzeczy, które nie mają w sobie krzty przesady. Nie lubię fantasy, a jednak w tym filmie zostało one utrzymane na bezpieczny gruncie i nie wadziło w moim odbiorze. Co więcej, bardzo spodobało mi się tego rodzaju rozkręcanie akcji i krok po kroku wyjaśnianie poszczególnych wątków.
"Dom nad jeziorem" na początku może wydawać się dziwny, ciężki do zrozumienia i abstrakcyjny, natomiast z biegiem fabuły zbija się w jedną całość, która doskonale ze sobą współgra. Dzięki temu jestem kompletnie zaczarowana tą historią.

   Film jest krótki, bo trwa zaledwie 1,5 godzinki, natomiast nie mogę mu zarzucić jakichś braków. Jestem pewna, że skonstruowano go od A do Z i tak też został przedstawiony. 
Jest całkowicie kompletny, przez co należy mu się miano bardzo dobrej produkcji filmowej, pod każdym względem (czy to fabuła, czy realizacja, czy obsada aktorska).

4 komentarze:

  1. oglądałam film już dawno, dawno temu. piękny ...

    OdpowiedzUsuń
  2. masz dobry pogląd.
    Opisałaś film z zupełnie nietypowej strony ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję.
      tak, masz rację. dzięki temu, że moje recenzje są czysto amatorskie, udaje mi się znaleźć świeży powiew książki, bądź filmu. Skupiam się bardziej na sferze emocjonalnej i głębszym wnikaniu w szczegóły ;)

      Usuń