sobota, 19 kwietnia 2014

"Jak redagować napisy do filmów" - ABC tłumacza filmowego


Tytuł: "Jak redagować napisy do filmów"
Autor: Grażyna Adamowicz-Grzyb
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: FORTIMA
Oprawa: miękka
Data przeczytania: 17.04.2014













  "Jak redagować napisy do filmów" to potwierdzone ABC tłumacza filmowego i to w najpoważniejszym tego słowa znaczeniu. To książka napisana w sposób bardzo profesjonalny, przez osobę, która dokładnie wie o czym pisze i chętnie dzieli się swoją wiedzą z czytelnikiem. 


  "Jak redagować napisy do filmów" to nie tylko książka, ale także poradnik. Jest on skierowany do osób zainteresowanych tytułowym tematem lub łączących swoją przyszłość z opracowywaniem napisów do filmów. Plusem jest też to, że każda osoba czytając książkę wzbogaca swoją wiedzę od najprostszych, do coraz to trudniejszych zagadnień teoretycznych. Wszystkie wyjaśnione są od A do Z i tworzą ze sobą spójność. Nie ma żadnych niedopowiedzeń, ponieważ każdy  poruszany temat poparty jest przykładem, który doskonale objaśnia dane pojęcie. To bardzo przydatne dla czytelnika, ponieważ może on naocznie zorientować się na czym to wszystko polega, co jest napisane dobrze, a co wymaga korekty.


  Przejdźmy do tego, co można znaleźć w książce. Wymienię tylko parę tematów, ale zapewniam, że jest ich dużo, dużo więcej. Książka porusza takie zagadnienia jak: format napisów, rym wypowiedzi, zasady pisowni, skracanie tekstu, stylizacja języka oraz tłumaczenie poezji, piosenek i fragmentów muzycznych.

To już sporo, a tak jak wspomniałam, to nie jest wszystko. 

  Bezdyskusyjnie są to bardzo ciekawe i przydatne pojęcia. Można nawet śmiało stwierdzić, że książka dużo daje ludziom, którzy nie interesują się pracą w danym zawodzie, jednak po prostu mają ochotę doszkolić się w podstawach i zasadach pisowni.


  Sama bardzo chętnie przeczytałam "Jak redagować napisy do filmów" ponieważ uznałam to za ciekawą lekcję. Zakodowałam w głowie wiele wartych uwagi informacji i już miałam okazję jedną z nich wypróbować w redagowaniu swojego bloga. Dlatego, też zapewniam, że warto sięgnąć po tą książkę i jestem pewna, że każdy kto to zrobi, nie pożałuje swojej decyzji.


  Serdecznie dziękuję wydawnictwu FORTIMA za możliwość przeczytania "Jak redagować napisy do filmów". Była to dla mnie świetna wycieczka po świecie filmu i miły relaks przy wartościowej książce.




FACEBOOK

piątek, 18 kwietnia 2014

"Operowe i baletowe rymowanki" - dzieci pytają i poznają

Tytuł: "Operowe i baletowe rymowanki"
Autor: Grażyna Adamowicz-Grzyb
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: FORTIMA
Oprawa: miękka
Data przeczytania: 17.04.2014












  "Operowe i baletowe rymowanki" to kolejna część z serii "Dzieci pytają i poznają". Pierwsza nosiła tytuł "Filmowe rymowanki" i jej opis można znaleźć w starszych postach bloga.

Jak pierwsza część objaśniała zagadnienia związane z filmem, tak ta tłumaczy pojęcia operowe i baletowe.
Główni bohaterowie książeczki są nadal niezmienni. Ola i Olek po raz kolejny wcielają się w rolę kolegi/ koleżanki, a może i czasem nauczyciela i tym sposobem objaśniają kwestie ze świata artystycznego. Nie zmieniło się też ich podejście do czytelnika, ponieważ wszystkie zagadnienia tłumaczą z szerokim uśmiechem na twarzy i dużą dawką chęci oraz optymizmu.
"Operowe i baletowe rymowanki" to zbiór rymowanych, zabawnych wierszyków, które nie tylko bawią, ale także dostarczają niezbędnych informacji na podany tematy. Dla przykładu, pozwolę sobie przepisać jedną rymowankę, która akurat w tym przypadku wytłumaczy, co oznacza pojęcie PRIMABALERINA.

  "W balecie prym wiedzie primabalerina,

każde przedstawienie od niej się zaczyna.
Ona także kończy, do oklasków staje,
bo takie są właśnie w balecie zwyczaje.
Primabalerina to solistka przecież,
tańczy główne partie na calutkim świecie!" 

  Otóż, czego dowiadujemy się z powyższej rymowanki. Na pewno tego, że primabalerina jest główną osobą będącą na scenie podczas przedstawienia baletowego. To czołowa tancerka, która tańczy główne partie. Jej rola jest bardzo wymagająca, ponieważ cała odpowiedzialność za przebieg przedstawienia spada w większej mierze właśnie na nią.


  Taka króciutka rymowanka, a tak wiele można z niej wyciągnąć informacji.

Jednakże to tylko przykład. W książeczce można znaleźć o wiele, wiele więcej tego typu wierszyków. Takim oto sposobem możemy zdobyć informację na temat tego, czym zajmuje się dyrygent, kompozytor, choreograf, lub też od czego jest zespół baletowy oraz krawiec. Dostaniemy wyjaśnienie co to jest scenografia, kostium, strój tancerki lub też niezbędnik teatralny. Zapewniam, że to jeszcze nie wszystko.

  Serdecznie polecam przeczytanie książeczki. 

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jest skierowana typowo dla najmłodszych, jednak potwierdzam, że tak wcale nie jest.
Przyznam się, że sama dotąd nie znałam pojęcia FOSA i dzięki przeczytaniu książki, dowiedziałam się, że fosa to miejsce, w którym znajduje się dyrygent oraz orkiestra. Niebywałe, a jednak dobrze jest znać te pojęcia i móc w przyszłości wykazać się znajomością i wiedzą.
Myślę również, że mój przykład jest na tyle dobry, aby udowodnić wszystkim, że "Operowe i baletowe rymowanki" są skierowane nie tylko do dzieci, ale także dorośli wyniosą z nich niezbędne i ciekawe informacje.

  Jeszcze raz zachęcam do przeczytania, a sama bardzo dziękuję wydawnictwu FORTIMA, że otrzymałam możliwość umilenia sobie czasu przy tej ciekawej książeczce.



FACEBOOK

czwartek, 17 kwietnia 2014

"Kamienie na szaniec" - "A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"

Tytuł: "Kamienie na szaniec"
Gatunek: dramat, film wojenny
Data premiery: 07.03.2014
Kraj produkcji: Polska
Reżyseria: Robert Gliński
Scenariusz: Dominik W. Rettinger
Główne role: Tomasz Ziętek, Kamil Szeptycki, Marcel Sabat
Scenografia: Ewa Skoczkowska
Zdjęcia: Paweł Edelman
Muzyka: Łukasz Targosz
Produkcja: Monolith Films
Dystrybucja: Monolith Films








  Książka "Kamienie na szaniec" to obowiązkowa lektura szkolna, dlatego też losy Zośki, Rudego i Alka są ludziom doskonale znane. Mimo, że w czasach dojrzewania nie miałam ochoty sięgać po książki, tak lekturę "Kamienie na szaniec" przeczytałam z ogromnym zapałem, a historia trzech dorastających chłopaków bardzo mnie wciągnęła. 

Kiedy dowiedziałam się, że do kin wchodzi adaptacja dzieła Kamińskiego, od razu postanowiłam na nią iść. Szczerze mówiąc dotarłam dopiero teraz, kiedy to "Kamienie na szaniec" powoli już ściągają z kin, jednak cieszę się, że mimo wszystkich przeciwności losu zdołałam wybrać się na ten film. Dodatkowo miło mi, że tą patriotyczną historię, ukazującą ludzką walkę i przyjaźń, dane mi było zobaczyć w rodzinnej miejscowości. Przyznam, że nie przykuwam większej wagi do patriotyzmu, jednak szanuję i podziwiam ludzi, dla których ten aspekt życia jest bardzo ważny.

  "Kamienie na szaniec" to film wzorowany na książce o tym samym tytule, jednak nie jest to kopia pierwotnego dzieła. Gliński w filmie zwrócił uwagę na nieco inne rzeczy, niż Kamiński w swojej książce. Może to i dobrze, ponieważ oglądając adaptację filmową nie odczuwamy jakiejś kopii lub powtórki z tego co już wiemy, ale widzimy nowe, dotąd jeszcze nieznane nam rzeczy.


  Film skupiony jest na dwóch głównych bohaterach czyli Zośce i Rudym. Losy Alka są właściwie całkowicie pominięte i do połowy filmu zastanawiałam się, który z chłopaków gra właśnie jego postać. Trochę szkoda, że nie dane nam było poznać bliżej jego życia, jednak Zośka i Rudy nadrabiają te małe niedopatrzenie. 


  Zacznę od tego, że na ekranie widzimy nowe twarze w polskim kinie. Mam tutaj na myśli główne role, ponieważ w tle można już zauważyć takie ikony jak Danuta Stenka, Andrzej Chyra i Krzysztof Globisz. Tworzą oni doskonałe tło, jednak większą uwagę skupia się na odtwórcach głównych ról. 


  Tomasz Ziętek (Rudy) i Marcel Sabat (Zośka) to fantastyczny duet "Kamieni na szaniec". Chłopaki bardzo dobrze dogadują się ze sobą i tworzą wiarygodną, szczerą relację. Myślę, że prywatnie też się polubili, ponieważ emocje widziane na ekranie nie mogą być tylko grane.
Nie ukrywam, że moje serce skradł Tomasz, który miał bardzo trudną rolę do odegrania. To jego postać była katowana i torturowana i to jego zadaniem było pokazać całe cierpienie i gigantyczny ból jaki przeżywał Rudy. Uważam, że wyszło mu to fenomenalnie, a zadania prostego nie miał. Tym bardziej duże uznanie dla jego talentu aktorskiego.
Chłopaki sprawdzili się jako aktorzy młodego pokolenia i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zobaczę ich w produkcjach filmowych.

  Mój odbiór filmu jest taki, że właściwie jednym z najważniejszych aspektów jaki dojrzałam jest motyw przyjaźni, która łączyła głównych bohaterów.

Kiedy to Rudy przeżywał ogromne katusze, Zośka za wszelką cenę chciał go "odbić". Nie obchodziło go ogromne ryzyko, tylko cały czas chciał walczyć o przyjaciela.

  Zaskakująca jest też determinacja i siła woli chłopaków. Kto będąc w tak młodym wieku zdecydował by się na takie działania jakie podjęli główni bohaterowie filmu. Chcieli oni walczyć dla dobra innych i nie zważali na ryzyko. Mieli swoje zdanie i nic nie było w stanie ich powstrzymać.

  To były ciężkie czasy, wymagające odwagi, ryzyka, a nawet pewnego rodzaju skupienia. Wielu ludzi będących na miejscu głównych bohaterów, wolałoby cofnąć się w tył i nie wtykać nosa tam gdzie ryzykowanie i niebezpiecznie. Nie neguję, bo sama nie wiem jak ja bym się zachowała. Bardzo możliwe, że zabrakłoby mi odwagi do działania i wolałabym się nie wychylać. Mimo wszystko zawsze podziwiam ludzi, którzy mają swoje poglądy i przekonania.

Wielkim szacunkiem darzę osoby robiące coś dla dobra innych. Jednym może wychodzić, drugim nie, ale najważniejsze jest to, że działają w dobrej wierze i z pozytywnym zamiarem.

  Film "Kamienie na szaniec" budzi wiele emocji. Przyznam się, że w paru momentach zdarzyło się, że łzy poleciały mi po policzkach. Jednak były też chwilę, które powodowały uśmiech na twarzy. Broń Boże nie chcę przez to powiedzieć, że film jest zabawny, ponieważ "Kamienie na szaniec" od początku do końca naładowane są wielkim dramatem i tragedią ówczesnych czasów. Jednak biorąc pod uwagę to, że udało się odbić Rudego, był to moment bardzo satysfakcjonujący i cieszący widza.


  Jestem zadowolona, że udało mi się zobaczyć "Kamienie na szaniec". Polecam go ludziom, którzy nie tylko chcą poznać jak to było kiedyś i odświeżyć sobie lekturę Kamińskiego, ale też tym, którzy pragną rozładowania emocjonalnego. Ten film zapewnia wiele wrażeń i nie pozostaje obojętny w odbiorze.




FACEBOOK

wtorek, 15 kwietnia 2014

"Chcę żyć" - Michał Piróg o samym sobie.

Tytuł: "Chcę żyć"
Autor: Michał Piróg, Iza Bartosz
Wydawnictwo: MUZA S.A
Oprawa: miękka
Data przeczytania: 15.04.2014















  "Chcę żyć" to książka, w której znany prawie wszystkim tancerz, choreograf, prezenter Michał Piróg opowiada o swoim życiu. To biografia szczera, aż do bólu i może dlatego tak genialna i niepowtarzalna.


  Sama nie wiem co skłoniło mnie do kupienia tej książki. Jasne, że znałam wcześniej Pana Michała Piróga, ale przyznam, że nie specjalnie interesowałam się jego osobą. Wiedziałam, że taki człowiek jest, istnieje, ale nie wgłębiałam się w Jego życie. Co więc sprawiło, że tak bardzo zapragnęłam mieć książkę na własność i z ogromnym zapałem przeczytać ją od "deski do deski". Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wierzę w to, że czasami kieruje nami podświadomość i może to właśnie ona podpowiedziała mi, że dobrze wpłynie na mnie przeczytanie tej oto biografii.

  Zamówiłam ją przez internet i od dnia kiedy to zrobiłam, nie umiałam doczekać się momentu, aż zawita w moim mieszkaniu. Kiedy dostałam wiadomość o tym, że jest już do odbioru, niemal od razu ubrałam się i poszłam po nią.
Od czasu wejścia do domu właściwie nie zrobiłam nic innego tylko zaczęłam chłonąć kartkę po kartce. Znużyła mnie noc, położyłam się spać, ale na drugi dzień nie mogłam oderwać się od tej biografii. Dzisiaj skończyłam książkę "Chcę żyć" i doszłam do wniosku, że ten post będzie najważniejszy spośród wszystkich dotychczasowych wpisów.

  "Chcę żyć" wpłynęła na mnie bardzo emocjonalnie i osobiście. Weszła w taką cząstkę mnie, której do tej pory nie byłam świadoma. Poruszyła mnie i myślę o niej non stop, zarazem zastanawiając się nad własnym życiem.

  Książka Pana Michała Piróga to w szczególności historia o Nim samym, ale nie tylko. Czytając ją przypominałam sobie różne momenty mojego życia. Nie były one takie same jak chwile w życiu Pana Michała, jednak w pewien sposób powiązane ze sobą. Każdy rozdział wprowadzał do mojej głowy coraz to nową myśl i refleksję, za co ogromnie jestem wdzięczna autorowi.

  Właściwie mój post powinien głównie dotyczyć książki, a ja w większej mierze piszę o sobie. Jednak uważam, że w tym jest właśnie sedno. Najpiękniejsze są chwile kiedy czuje się, że Twoja twórczość dociera do innych ludzi i wdziera się w nich tak głęboko, że na zawsze pozostawia swój ślad. 
Ja tak czuję i może właśnie dlatego to co wychodzi z pod moich palców jest w większej mierze skupione na moich emocjach.

  Jestem pełna podziwu jakim człowiekiem jest Pan Michał Piróg. Tak jak już na początku wspomniałam, kompletnie nie byłam świadoma Jego historii i tego jak wiele przeszedł, aby osiągnąć to co teraz ma. Był dla mnie osobowością telewizyjną,może nawet po trochę celebrytą (którego zawsze podziwiałam i szanowałam,) ale nie na tyle ciekawym żebym wchodziła na różne portale, aby dowiedzieć się o Nim nowych rzeczy.
I myślę, że to był dobry ruch, ponieważ gdybym czytała to, co piszą brukowce lub szmirowate portale internetowe dowiedziałabym się tego, co niekoniecznie jest prawdą. Cieszę się, że czytając "Chcę żyć" "z pierwszej ręki" poznałam życie Pana Michała. 

  Podziwiam autora za odwagę, taką totalną szczerość i wolność słowa. To człowiek o ogromnym sercu i wielkiej sile walki. Michał Piróg śmiało może być stawiany za wzór godny naśladowania, bo to co przeszedł i z czym zdołał sobie poradzić jest po prostu mistrzostwem świata i za to składam ogromne ukłony w Jego stronę.
Chciałabym mieć taką energię i motywację do działania. Często wiele chcę, a mało udaje mi się zrealizować. Po przeczytaniu książki wiem, że wszystko, dosłownie wszystko jest możliwe jeżeli tylko pragnie się sięgnąć po swoje marzenia. Nie można tylko myśleć, trzeba ruszyć dupę i działać. Tylko człowiek, który uczciwie realizuje się względem samego siebie jest szczęśliwy. Robienie rzeczy na pokaz to kłamstwo. Ukrywanie się za maską tylko po to, żeby dopasować się do innych, jest głupie. Trzeba walczyć o swoje, być sobą, ale co najważniejsze być względem siebie autentycznym.

  Mam taką sposobność, że zakochuje się w ludziach. Mam tutaj na myśli to, że niektóre osoby inspirują mnie swoim zachowaniem, charakterem i mam wrażenie, że łączy mnie z nimi jakaś szczególna więź. Nie mówię o zauroczeniu, tylko o fascynacji i podziwie. Po prostu chcę być taka jak oni i Ci ludzie są moim przykładem, który często stawiam sobie na wzór w trudnych chwilach. Taką osobą jest Pan Michał Piróg. Mimo, że nie znam Go osobiście, czytając książkę miałam wrażenie, że siedzi obok mnie i całą historię opowiada mi przy dobrze zaparzonej kawie. Ja miałam możliwość wczucia się w Jego życie i uświadomienia sobie jak dobrym jest człowiekiem.
"Chcę żyć" na stałe zagościła na mojej półce, ale również w mojej głowie. Wiem, że jeszcze nie raz będę do niej wracała. Myślę, że zrobię to w chwilach trudnych, w których nie będę wiedziała jaką decyzję podjąć lub też co zrobić, aby było jak najlepiej. Jestem pewna, że kiedy sięgnę po "Chcę żyć" od razu będę wiedziała co uczynić. Jest to dla mnie pewnego rodzaju poradnik jak żyć, a nie tylko przeżyć. 

  Od teraz chcę łapać każdą chwilę, czerpać z życia jak najwięcej, ale przy tym być zawsze szczera i autentyczna nie tylko względem samej siebie, ale również w stosunku do innych ludzi.

  Cieszę się, że ta książka do mnie trafiła, i że coś (bo nie wiem co) podkusiło mnie, żeby ją zakupić. Cokolwiek to było, jestem temu wdzięczna.





























FACEBOOK

"Bilet na Księżyc" - teleporotacja w dawne czasy.

Tytuł: "Bilet na Księżyc"
Gatunek: obyczajowy, komedia, dramat
Data premiery: 08.11.2013
Rok produkcji: 2013
Reżyseria: Jacek Bromski
Scenariusz: Jacek Bromski
Główne role: Filip Pławiak, Mateusz Kościukiewicz, Krzysztof Stroiński, Bożena Adamek, Anna Przybylska
Scenografia: Marek Zawierucha
Zdjęcia: Michał Englert
Muzyka: Ludek Drizhal
Produkcja: Jacek Bromski Produkcja Filmowa, Studio Filmowe Zebra
Dystrybucja: Kino Świat





  Akcja filmu "Bilet na księżyc" toczy się pod koniec lat 60. Młody chłopak Adam (Filip Pławiak), który dopiero co zdał maturę, zostaje powołany do wojska. Ku jego rozczarowaniu zamiast służyć w lotnictwie, zostaje przydzielony do Marynarki Wojennej i to w Świnoujściu, oddalonym od jego rodzinnego domu wiele kilometrów. Z racji tego, że Adam jest "niewinnym" jeszcze młodym chłopcem, jego brat Antoni (Mateusz Kościukiewicz) postanawia wyruszyć z nim w drogę do Świnoujścia, a po drodze dać mu parę praktycznych rad odnośnie życia. Robi to z troski o Adama, żeby ten nie stał się "ofiarą losu" podczas służby w wojsku. 


  Na film "Bilet na Księżyc" planowałam iść do kina, kiedy to jeszcze był w nim wyświetlany. Niestety po drodze "zaliczałam" inne produkcje filmowe i zanim się ocknęłam, że nie widziałam jeszcze tej historii, "Bilet na Księżyc" ściągnęli z kin. I tak moje zainteresowanie nim z dnia na dzień malało, aż do wczoraj kiedy to zupełnie przez przypadek natrafiłam na ten film. Od razu przypomniałam sobie o moich wcześniejszych planach i stwierdziłam, że skoro mam chwilkę czasu wolnego to z przyjemnością poświęcę ją na seans (już niestety tylko domowy).


  I w ten oto sposób spędziłam dwie godziny w zupełnie innych, nieznanych mi czasach, ponieważ przeniosłam się w lata 60/70, gdzie jak wiadomo życie toczyło się całkiem inaczej niż teraz.

Podróż Adama i Antoniego stała się również moją podróżą. Zwiedzałam z nimi różne zakątki Polski i chłonęłam widoki, które dane mi zostały do zobaczenia.
Bardzo spodobało mi się to jak wiarygodnie zostały przedstawione dawne czasy. Nie została popełniona żadna gafa i w produkcji, ani przez moment nie zdołałam zauważyć elementu nowoczesności. Wszystko było dosłownie 1:1. 
Cieszy mnie to, że odkryłam piękno dawnych czasów. Zawsze myślałam o nich z negatywnym nastawieniem i dziękowałam Bogu za to, że urodziłam się w teraźniejszości. Jednak oglądając film bardzo spodobał mi się klimat tamtych lat. Wiadomo, że życie było trudniejsze i nie wszystko było pod ręką, tak jak teraz, ale sam nastrój, rodzinność i tradycje ujęły mnie swoją prawdziwością. Podczas tych dwóch godzin filmu podziwiałam widoki i starałam się uchwycić wszystkie, nawet te najmniej istotne chwile. 
Film jest nie tylko teleportacją do dawnych lat, ale też ogromną i ciekawą wycieczką po różnych miastach Polski. "Bilet na Księżyc" oprowadza nas po miejscowościach oddalonych od siebie o setki kilometrów. Mamy okazję podziwiać Kraków, Kazimierz, Świnoujście. I każde z tych miejsc różni się od siebie wyglądem oraz nastawieniem ludzi. Fajnie jest poobserwować jak to było kiedyś i uświadomić sobie, że mimo tego, że stare czasy miały dużo minusów, to też obfitowały w duże pozytywy.

  Podobała mi się też ogromna dawka humoru  wprowadzona w film. Było dużo momentów kiedy to uśmiech nie schodził mi z twarzy przez parę dobrych minut. Główną postacią, która powodowała pozytywny nastrój i komizm w filmie był Mateusz Kościukiewicz grający Antoniego (brata Adama). Cieszę się, że film nie jest ani typową komedią, ani typowym dramatem, tylko mieszanką tych dwóch form. Dzięki temu kompletnie nie staje się przerysowany i nie czuć, ani przez moment żadnego przesytu. "Bilet na Księżyc" naładowany jest odpowiednią dawką śmiechu, zdziwienia i zaskoczenia, co sprawia, że jest bardzo różnorodny. Nie sposób się na nim nudzić, ponieważ co chwilę pojawiają się coraz to nowe emocje, na które widz mimowolnie reaguje. 


  Relacja braci mimo totalnej różnicy charakterów jest bardzo poprawna. Starszy brat Antoni jest człowiekiem otwartym, odważnym, gotowym na nowe doświadczenia i wygadanym. Natomiast młodszy brat Adam to chłopak jeszcze niedoświadczony w życiu. Czasami nieśmiały, małomówny, nie umiejący zawalczyć o swoje, a nawet troszkę wycofany. Kiedy te dwie inne osobowości wyruszają razem w podróż po Polsce, widz uzyskuje ciekawą i wciągającą historię. 

  Antoni chce zrobić wszystko, aby jego brat choć trochę poznał życie i w tak krótkim czasie zaczął brać z niego garściami. Chwilami próbuje go upodobnić do siebie. Martwi się, że brat przez to, że jest prawiczkiem będzie wyśmiewany w wojsku, dlatego załatwia mu na noc dziewczynę. Adam jednak zamiast "przejść do rzeczy", przez parę dobrych godzin po prostu z nią rozmawia. Nie odczuwa potrzeby robienia czegokolwiek więcej, wystarcza mu szczera, miła pogawędka. 
  Dopiero kiedy poznaje tancerkę erotyczną o pseudonimie Roksana, zaczyna się nią fascynować. I to właśnie z nią decyduje się na swój pierwszy raz. Robi to, wtedy kiedy sam odczuwa taką potrzebę, a nie w momencie wskazanym przez brata.
Jednak znajomość z Roksaną nie trwa długo, a nawet niesie za sobą nieprzychylne konsekwencje.

  Film "Bilet na Księżyc" jest bardzo prosty w odbiorze, przyjemny i w sam raz na miłe wieczory. Jego przekaz nie jest skomplikowany i na pewno każdy bardzo dobrze odnajdzie się w tej historii. 

  Serdecznie polecam film nie tylko ze względu na dobrą fabułę, ale również jako podróż po dawnej Polsce (która osobą w moim wieku jest często nieznana). Warto dowiedzieć się jak to kiedyś wyglądało i zauważyć nie tylko minusy "tamtego" życia, ale również zwrócić uwagę na jego dobre strony.





FACEBOOK


niedziela, 13 kwietnia 2014

"Jedenaście minut" - życie nie jest bajką.

Tytuł: "Jedenaście minut"
Autor: Paulo Coelho
Wydawnictwo: Drzewo Babel
















  "Jedenaście minut" opowiada o losach młodej dziewczyny o imieniu Maria, która w pogoni za wymarzonym szczęściem wkracza w dotąd nieznany jej świat. Przez wiele niefortunnych zdarzeń zostaje prostytutką. Na początku gryzie się to z jej moralnymi zasadami i stara się nie wchodzić w tą profesję. Z czasem jednak coraz to głębiej wkracza w świat, który nie do końca był jej miejscem docelowym, do którego pragnęła dojść. Niespodziewanie na swojej drodze spotyka mężczyznę ( malarza ), który zaczyna ją intrygować. Po raz pierwszy odczuwa fascynację i zainteresowanie duchowe drugą osobą.

  Kiedy mówimy, myślimy, wymieniamy się poglądami na temat kobiet zarabiających poprzez prostytucję, często oceniamy je jednowymiarowo. Nie zadajemy sobie trudu, a może i nawet nie chcemy się wysilać i chociażby postarać się mówić o takich kobietach w sposób neutralny. Zazwyczaj słyszymy sformułowanie "dziwka to dziwka" i na tym kończymy zdanie. Prostytutki w dzisiejszych czasach są postrzegane jako marionetki, które nie mają racji bytu, a na pewno nie zasługują na szacunek i dobre słowo. Są na starcie przegrane za to kim są i właściwie odparte od świata ludzi "normalnych". 
Tylko czy ci "normalni", aby na pewno są lepsi od nich.
Zauważmy, że prostytutka sprzedaje swoje ciało, ale jeżeli krzywdzi to tylko samą siebie. I to nie tylko cieleśnie, ale również emocjonalnie i mentalnie. 
Często nie jesteśmy w stanie zmusić się do przemyśleń nad tym jak wiele taka osoba czuje, co przeżywa i co skłania ją do takiego, a nie innego sposobu zarabiania na życie.

  Czytałam kiedyś artykuł o tym, jak to kobieta brała pieniądze za sprzedaż własnego ciała. I pierwsze wrażenie jest mylne, bo myślimy sobie jaka to ona jest bezwstydna i wyrafinowana. Natomiast czytając dalszą część artykułu dowiedziałam się, że ta oto kobieta miała chorego synka, który bez specjalistycznego sposobu leczenia i bez drogich, przyjmowanych regularnie leków nie jest w stanie przeżyć. Matka wbrew sobie postanowiła zatrudnić się jako prostytutka i każdy zarobiony grosz przeznaczyć na leczenie swojego dziecka.

I tutaj rodzi się pytanie. Jak oceniać tą kobietę ? Jasne, że można powiedzieć, że mogła znaleźć inny sposób na szybki zarobek, ale najłatwiej jest tak stwierdzić.
Przyznam się, że jestem w stanie całkowicie zrozumieć jej decyzję. To co robiła, robiła z myślą o najbliższej jej osobie. Było to dla niej na pewno trudne i bolesne, ale zarazem jedyne i niezbędne.
Nie mogłabym powiedzieć złego słowa na taką kobietę; kobietę, która jest w stanie oddać wszystko dla dobra najbliższej sobie osoby.

  Wracając do książki. Maria to młoda kobieta, która ma ogromne marzenia i cele w życiu. Mierzy wysoko i pragnie, aby świat ją zobaczył. Przez swoją młodość jest też dość naiwna, co na pewno pociągnęło za sobą wiele niefortunnych sytuacji.
Przez taki, a nie inny zbieg okoliczności zostaje prostytutką. Na początku jest to dla niej karygodne i broni się przed tą profesją jak tylko potrafi, jednak z czasem wkracza w dotąd nieznany jej nigdy świat.
Uświadamia sobie, że dzięki prostytucji może pozwolić sobie na lepsze standardy życia, a swoje ciało traktuje tylko i wyłącznie jako element przetargowy.
Zaczyna odpowiadać jej ekskluzywne życie, które może wieść względnie niskim kosztem. 
Pewnego dnia poznaje mężczyznę, który zaczyna ją nie tyle co pociągać, jak fascynować. To z nim przeżywa najpiękniejsze chwile uniesień. Doświadcza tego, że prawdziwy stosunek nie koniecznie wiąże się z tytułowymi jedenastoma minutami. Relacja dwojga ludzi nie zaczyna się w sypialni, ale długo, długo wcześniej kiedy to poznają się psychicznie. Dopiero potem może nastąpić akt cielesny, ale rzadko na odwrót.
Prawdziwa miłość ma swój początek w głębokiej przyjaźni. Najpierw trzeba móc zaufać i nauczyć się rozmawiać z drugim człowiekiem, a dopiero potem angażować się z coraz to większą intensywnością.

  Paulo bardzo pięknie daje czytelnikowi do zrozumienia, że prostytutka to też kobieta o wielu problemach. Czuje tak samo jak inni ludzie. Przeżywa swoje chwile wzlotów, upadków i cierpi tak, jak każdy człowiek. 
Z pamiętnika Marii możemy dowiedzieć się co dzieje się w głowie głównej bohaterki, jakie rozterki przeżywa, co ją boli i z czym nie potrafi sobie poradzić. 
Nie jest wyrafinowaną i bezwzględną kobietą nastawioną na szybki zarobek, ale naiwną i często bezbronną, pogubioną dziewczyną, która nie zawsze potrafi objąć ster własnego życia. Dziewczyną, która cały czas poszukuje samej siebie. Zatraconą w wielkim świecie, który często zaskakuje swoją bezwzględnością.

  Autor porusza temat przed, którym zazwyczaj ludzie się bronią. Wolą milczeć, niż być wystawieni na falę krytyki i negatywnych spojrzeń. Paulo nie boi się mówić o rzeczach kontrowersyjnych, budzących skrajne emocje. Nie podąża za tłumem, ale tworzy własną wyodrębnioną historię i pokazuje światu swój pogląd na poszczególne sprawy.

Cenię go za odwagę i totalną szczerość, jaką pokazuje w swoich dziełach.

  Książkę "Jedenaście minut" polecam ludziom, którzy nie patrzą tylko na czubek własnego nosa i potrafią być tolerancyjni względem innych osób.


  Wszystko napisane powyżej jest moją opinią na dany temat i jestem świadoma tego, że na pewno wiele osób po prostu nie zgodzi się z tym co napisałam.



FACEBOOK