czwartek, 20 marca 2014

"Dla Ciebie wszystko" czyli oddam Ci to, co mam w sobie najlepsze.


Tytuł: "Dla Ciebie wszystko"
Tytuł oryginalny: "The best of me"
Autor: Nicolas Sparks
Wydawnictwo: ALBATROS
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 399
Data przeczytania: 18.03.2014 











  "Dla Ciebie wszystko" to książka, która opowiada historię dwójki ludzi - Amandy i Dawsona. Amanda to dziewczyna cicha, pochodząca z dobrej, bogatej rodziny. Niczego jej nie brakuje, ma wszystkiego pod dostatkiem. Pragnie uczyć w szkole. Z drugiej strony Dawson - chłopak z "nizin" społecznych, uznawany za takiego ze względu na rodzinę, która uchodzi za najgroźniejszą w całym hrabstwie. Dwójka zupełnie odmiennych ludzi, których drogi łączy los. Zakochują się w sobie, jednak różnice pochodzenia wdzierają się w ich związek z taką siłę, że zakochani są zmuszeni się rozstać. 
Dawson, który lata temu, w wyniku niefortunnego wypadku zabił człowieka, nie potrafi znaleźć sobie miejsca na ziemi. Cały czas "odpracowuje" swoje winy. Pracuje na platformie wiertniczej i jest świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń. 
Amanda mimo, iż jest mężatką z dziećmi, nie jest szczęśliwa. W jej życiu nie układa się tak, jak by się tego spodziewała, a ciągłe problemy są na porządku dziennym.
Losy Amandy i Dawsona łączą się ponownie, kiedy to oboje wracają po latach do rodzinnego miasteczka. Śmierć ich wspólnego przyjaciela zmusza ich do powrotu w miejsce, gdzie dojrzewali i, gdzie zapoczątkowała ich miłość.
Mimo, iż uczucie na nowo powraca, różnic pochodzenia i nieprzychylności ludzi nie da się wymazać. Pojawia się pewnego rodzaju "powtórka z rozrywki" sprzed lat.

  Książka Sparksa porusza trudność dorosłości, konsekwencji źle podjętych decyzji i niemożności zastopowania upływu czasu. Kiedy Amanda i Dawson poznają się jako młodzi ludzie, ich życie jest czyste. Nie mają za sobą bagażu doświadczeń tak więc nie są niczym zobowiązani. Relacje między nimi są piękne, ale nie mające racji bytu ( przynajmniej dla otaczającego ich społeczeństwa ). Zakochani sugerują się głosem ludzi i w konsekwencji ich związek dobiega końca. Dawson rozstaje się z Amandą i pomimo tego, że w głębi serca kocha ją jak nikogo innego na świecie, oddaje jej wolność. Nie chce narażać jej na problemy i pragnie, aby realizowała się w tym co chce. Amanda choć nie rozumie ukochanego, jest zmuszona przyjąć jego decyzję. Piękne, namiętne uczucie gaśnie, ale nie wypala się do końca.

  Po latach, kiedy ta dwójka spotyka się ponownie, wracają wspomnienia dawnych lat. Obydwoje nadal coś do siebie czują, co potwierdza się z biegiem kolejnych rozdziałów. 
Teraz niestety ich miłość nie jest już tak nieskazitelna jak sprzed laty. Zarówno Amanda, jak i Dawson niosą swój bagaż doświadczeń i mają zobowiązania w stosunku do innych. Amanda jest mężatką z dziećmi, natomiast Dawson zdążył się odnaleźć w swoim życiu, pracując na platformie wiertniczej. Ich życie prywatne nie jest doskonałe, ale dające pewnego rodzaju stabilizację. Mimo, iż nie są ludźmi szczęśliwymi, nie potrzebna jest im rozładowanie emocjonalne. A jednak spotykają się i miłość odżywa na nowo.Można nawet stwierdzić, że ich spotkanie jest przeznaczeniem. Tylko czy warto angażować się w coś, co nie może mieć przyszłości? Nawet jeżeli uczucie, które jest między nimi potęguję ze zdwojoną siłą niż wcześniej, nie mogą ranić innych. Amanda angażując się w związek z Dawsonem, musiałaby zostawić swojego męża i na pewno oddaliłaby się od dzieci. Mimo, że w głębi serca bardzo pragnęła być z Dawsonem, miała też swój rozum i wiedziała, że nie będzie w stanie zrobić krzywdy swojej rodzinie. Dawson miał cichą nadzieję, że jednak Amanda nie odejdzie po raz kolejny, ale też znał jej sytuację i wiedział, że za żadne skarby nie chciałby, aby robiła coś wbrew sobie. Ich miłość była zarazem piękna, jak i fatalna. Fatalna dlatego, ponieważ nie było im pisane być razem. Każda decyzja jaką by podjęli prędzej czy później zraniłaby kogoś. Nie było dobrego środka. Trzeba było wybrać lepsze zło i żyć dalej z nieodpartym uczuciem utraty najważniejszej osoby w życiu. Amanda, jak i Dawson zrobiliby dla siebie wszystko, ale nie kosztem krzywdy innych ludzi. Byli ludźmi dojrzałymi i świadomymi konsekwencji. Wiedzieli, że czas leczy rany i prędzej czy później stanie się dla nich co raz to łaskawszy.

  Pod koniec książki dowiadujemy się, że Dawson nie do końca na zawsze rozstał się z Amandą. Pozostał razem z nią, ale nie do końca "pod dawną postacią".

Nie będę rozwijać tego wątku, ponieważ myślę, że jeżeli ktoś skusi się na przeczytanie książki, jej finał będzie dla niego ciekawą niespodzianką. 

  "Dla Ciebie wszystko" oprócz wątku miłości, duży nacisk kładzie na poboczne wydarzenia, które pozwalają często poznać motywy działania głównych bohaterów. Wyjaśniają, dlaczego tak, a nie inaczej postępują i co skłoniło ich do podejmowania określonych decyzji w życiu.


  Serdecznie i z całego serca polecam książkę Nicolasa Sparksa i gwarantuję, że na pewno wciągnie Was do reszty.



FACEBOOK

środa, 19 marca 2014

"Witaj w klubie" - nie wszystko jeszcze stracone.


Tytuł: "Witaj w klubie" ( "Dallas Buyers Club" )
Data premiery: 07.09.2013 ( Świat ), 14.03.2014 ( Polska )
Kraj produkcji: USA
Reżyseria: Jean-Marc Vallee
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Scenografia: John Painto, Javiera Varas, Robert Covelman
Główne role: Matthew McConaughey, Jared Leto, Jennifer Garner
Zdjęcia: Yves Belanger
Kostiumy: Kurt and Bart 
Produkcja: Robbie Brenner, Rachel Winter
Wytwórnia: Voltage Pictures, Truth Entertainment
Dystrybucja: VUE Movie, Focus Features






  "Witaj w klubie" to film, który opowiada o historii jeźdźca rodeo, elektryka Rona, który dowiaduje się, że jest chory na HIV. Lekarze twierdzą, że choroba jest tak zaawansowana, że Ronowi pozostaje zaledwie 30 dni życia. Kiedy dochodzi do niego informacja, iż leki, które są mu podawane, nie są jeszcze zatwierdzone przez FDA, Ron wyjeżdża do Meksyku i tam znajduję inny środek będący alternatywą tych leków. Postanawia nielegalnie przemycać je do USA i dostarczać chorym na HIV. Wraz ze swoim przyjacielem zakłada klub, w którym za opłatą składki członkowskiej, pacjenci mogą korzystać z przemyconego przez niego lekarstwa. Z czasem jednak sytuacja komplikuje się i niesie za sobą rozmaite konsekwencje. 

  Po takim filmie rozumiem moje zamiłowanie do kina, aktorstwa, sztuki i samych ludzi. Takie produkcje jak "Witaj w klubie" przywracają wiarę w doskonałość. Jestem pod ogromnym wrażeniem historii opowiedzianej w filmie. Kłaniam się nisko przed aktorami, którzy stworzyli tak wspaniałe postaci. Mam świadomość tego, jak ciężko jest wykreować kogoś, kim na co dzień się nie jest. Kosztuje to aktora wiele wysiłku i ciężkiej pracy. Czasami też, jak w przypadku McConaugheya, zmian wizualnych. I jak już o nim mowa to nie sposób pominąć brawurowości jego postaci. Jestem w szoku, ponieważ grany przez niego Ron jest tak odległy wizualnie od samego McConaugheya, a zarazem tak z nim spójny. Matthew to fenomenalny aktor, można nawet pokusić się o stwierdzenie, jest on ikoną perfekcji w kreowaniu postaci. To jak bardzo był w stanie zmienić swoje ciało i przyzwyczajenia do roli to jedno, ale to jak nią pokierował to drugie. Kiedy połączy się te dwie umiejętności wychodzi aktorstwo na miarę Oscara. Zdecydowanie !

  Film porusza wiele istotnych aspektów. Dotyka drażliwych tematów i problemów, z którymi często społeczeństwo nie jest w stanie sobie poradzić. Odkopuje tematy, na które zazwyczaj woli się milczeć i nie wypowiadać się zanadto. "Witaj w klubie" jest mieszanką kontrowersyjnych motywów. Mamy z jednej strony Rona - człowieka, który nadużywa życia. Nie stroi od używek - papierosów, alkoholu, narkotyków. Jest maniakiem kobiet i często też korzysta z ich "usług". Jego tryb życia jest stały, ale intensywny. Można nawet powiedzieć, że rytualny. Jego postawa jest cyniczna. Ron to człowiek pewny siebie, często arogancki. Jest negatywnie nastawiony do homoseksualistów, co wyraźnie widać na początku filmu.
Natomiast z drugiej strony Rayon ( postać grana przez Jareda Leto - równie fenomenalnego odtwórcy swojej roli ), transwestyta, człowiek zupełnie odmienny, zarówno w kontekście wizualnym, jak i osobowościowym od głównego bohatera. 
Dwie różne postaci, dwa oddzielne bieguny, które zarazem są tak spójne i niesamowicie jednorodne. 
Ron, który żywił niechęć do ludzi odmiennej orientacji niż on, nagle nawiązuje zażyłą przyjaźń właśnie z takim człowiekiem. Myślę, że gdyby ktoś powiedział mu wcześniej, że tak się stanie, na pewno zacząłby się śmiać i pukać po głowie. A jednak, los łączy ze sobą nawet to, co w zamyśle ludzkim nie ma prawa bytu. W tym momencie nasuwa mi się na myśl powiedzenie, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". I właśnie wtedy wszystkie fobie znikają, bo nie jest ważne kim dana osoba jest. Nie zwraca się uwagi na jej wygląd, orientacje, czy sposób bycia. Dostrzega się wtedy jej charakter, chęć pomocy, dobre i wrażliwe serce, które mimo odmienności, wybija podobny rytm. Ron znalazł niesamowitego przyjaciela, któremu mógł zaufać. A jak wiadomo podstawą dobrej przyjaźni jest właśnie możliwość zaufania drugiej osobie. Świadomość tego, że zawsze stanie po Twojej stronie i pomoże Ci ze bez względu na wszystko.

  Brawurowym aspektem filmu jest sposób w jaki przedstawiony został proces zmian głównego bohatera. Ron przeszedł kompletną metamorfozę. Od człowieka aroganckiego i cynicznego do osoby, która dostrzega problemy innych, która chce pomagać, walczyć o sprawiedliwość i prawo do życia ( możliwości podejmowania własnych decyzji ).

Ron za wszelką cenę chce żyć. Pod maską twardziela, kryje się w nim człowiek, który pragnie szczęścia i docenienia. Kategorycznie przeciwstawia się metodą panującym w szpitalu i temu, że faszeruje się pacjentów lekami, które są wyłącznie podawane w celach testowych i nic nie są w stanie zdziałać. Buntuje się przeciwko traktowaniu ludzi jako króliki doświadczalne. Ma swoje odmienne zdanie, którego do końca broni. Nie przyjmuje kompromisów, ponieważ jest świadomy swoich racji. I słusznie. Jest chory, ale chce walczyć; nie poddaje się, mimo trudnych i bolesnych momentów. Kocha życie i z każdym dniem chce poznawać je od nowa, ale będąc już tym "lepszym" człowiekiem. 
Postać Rona, dla widzów ( a na pewno dla mnie ) jest bardzo mobilizująca. Dostrzegłam w nim wielkiego człowieka. Zauważyłam to, że kiedy uważał siebie za niezwykłą osobę, nadal pozostawał przeciętnym zwykłem Ronem, natomiast kiedy sam zrównał się ze społeczeństwem i według niego stał się zwykłym człowiekiem, wtedy ja jako widz, dostrzegłam jego niezwykłość. Widziałam w nim silną wolę walki i życia, co totalnie zawładnęło moją psychiką. Totalnie wczułam się w jego postać i momentami myślałam, że jestem bliskim świadkiem tych wydarzeń i wszystkie emocje, które ich dotyczą, oddziałują też na mnie. To fenomenalny proces, który cenię sobie oglądając film.

  "Witaj w klubie" to fantastyczny film, który ogląda się z zapartym tchem od samego początku do końca. Film, przy którym można się pośmiać, czasami zażenować, ale też poważnie wzruszyć. Produkcja, która wywołuje emocje. A czym jest prawdziwy film bez emocji? - po prostu filmem. "Witaj w klubie" nie jest po prostu filmem. "Witaj w klubie" jest świadectwem na to, że nie wszystko jeszcze stracone.



FACEBOOK