wtorek, 30 września 2014

"Miasto 44" - coś więcej niż ludzkie życie

Tytuł: "Miasto 44"
Gatunek: wojenny, dramat
Data premiery: 19.09.2014
Reżyser: Jan Komasa
Scenariusz: Jan Komasa
Główne role: Józef Pawłowski, Zofia Wichłacz, Anna Próchniak, Antoni Królikowski ...
Scenografia: Grzegorz Piątkowski, Marek Warszewski
Zdjęcia: Marian Prokop
Muzyka: Antoni Łazarewicz
Dystrybucja: Kino Świat






  Dobrze wszystkim znany reżyser Jan Komasa postanowił, że wyreżyseruje film o Powstaniu warszawskim. I jak to przy wcześniejszej produkcji ( "Sala samobójców" ) jego idea odniosła sukces, tak i stało się tym razem. "Miasto 44" w najbliższy weekend po premierze, podniosło o ogromny procent statystyki osób uczęszczających do kina. Nie skończyło się to jednak na tamtych dniach, bo mimo iż od premiery mija 10 dni, tak kolejki do kas w dalszym ciągu nie maleją. Czy to zwykła ludzka ciekawość, czy może coś magnetycznego ma w sobie ta produkcja, że ściąga "na siebie" tak potężną ilość osób?. Danej wątpliwości rozwijać nie będę, bo każdy może zrobić to indywidualnie, jednak dopiero po obejrzeniu filmu "Miasto 44". 

 
   Młodzi aktorzy, świeżutkie debiuty podparte ogromnym talentem i wielka chęć stworzenia czegoś wyjątkowego sprawiły, że o filmie "Miasto 44" będę pamiętała na długie lata. Można zadać sobie pytanie, czy aby na pewno angażowanie w tak poważną produkcję mało rozpoznawalnych i niezbyt popularnych aktorów wróży coś dobrego. Czy może to gruntowne i sprawdzone twarze sprawiłyby, że "Miasto 44" zdobędzie niepodważalny tytuł dzieła? Dyskusji na ten temat jest mnóstwo, jak i wiadomo że te tak szybko nie ustaną (o ile w ogóle kiedykolwiek), jednak chcąc wyrazić swoje zdanie twierdzę, że angaż młodych ludzi jest doskonałym tropem, którym powinno się podążać przy obstawianiu kolejnych produkcji filmowych.
Często widzowie mają już dość oglądania jednych i tych samych twarzy. Są spragnieni nowych talentów, które będą starały się za wszelką cenę udowodnić, że ich miejsce jest jak najbardziej należyte. Poza tym w Powstaniu Warszawskim brały udział osoby młode, niedoświadczone, nieznające konsekwencji czynów i działań. Tacy też często są młodzi aktorzy. Mimo iż starają się zrobić wszystko jak najlepiej, to miewają też swoje potyczki. Nie posiadają wieloletniego warsztatu, dlatego też ich gra opiera się na czystych emocjach, a nie wyuczonych technikach i metodach. Udowadnia to, że właśnie oni powinni coraz częściej dostawać szansę, aby grać w filmach, które mają zamiar ubiegać się o tytuł "jednego z lepszych i bardziej zapamiętanych". 
    Józef Pawłowski i Zofia Wichłacz to główne postaci filmu "Miasto 44". Ludzie, którzy wykonali kawał dobrej, a zarazem ciężkiej i pracochłonnej roboty, która ma swoje odzwierciedlenie na dużym ekranie. Bardzo młodzi aktorzy, którzy pokazali, że nawet człowiek w ich wieku może robić wielkie rzeczy. Wykazali się bardzo dużym talentem, odwagą i mądrością gry. Nie przedobrzali, ale stopniowo "doprawiali" film, z minuty na minutę zmieniając smaki. Dzięki temu podali nam-widzom wykwintną potrawę godną największych koneserów. Zdania mogą być podzielone, ponieważ ludzie zawsze będą krytykować, jednak nie zmienia to postaci rzeczy, iż sale kinowe pękają w szwach, a produkcja otrzymuje bardzo dobre recenzje od krytyków filmowych. Natomiast Zofia Wichłacz została nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą. 
Fakty mówią same za siebie i nie należy z nimi dyskutować.


   "Miasto 44" to film o Powstaniu Warszawskim, ale głównie nawiązujący do uczuć ludzi biorących w nim udział. Obrazuje ich przyjaźnie, miłości, rozterki w oparciu o zaistniałą sytuację narodową. Jest bardzo obiektywny i nie "słodzi" Polakom. Stara się pokazywać prawdziwą historię, a nie wykreowaną bajkę, która połechta dumę i ego naszego państwa. Nie ocenia, jest  neutralny, przez co wiarygodny i różniący się od innych.
Nie chcę wypowiadać się na temat motywu historycznego. Nigdy nie został mi przedstawiony i przedyskutowany rzetelnie. Wiem tyle, ile zdołałam przeczytać w  artykułach prasowych przedstawiających Powstanie w różnych odsłonach. Przez to całkowicie rozumiem szacunek dla ludzi, którzy uczestniczyli w Powstaniu, natomiast same konsekwencje już niekoniecznie. Dlatego też na  film  Jana Komasa  "Miasto 44" czekałam od miesięcy. Odkąd zobaczyłam plakat, wiedziałam że to projekt, który koniecznie muszę zobaczyć, a już po obejrzeniu zwiastuna byłam pewna, że nie pożałuję poświęconego czasu i nerwów, które nie odstępowały mnie na krok podczas seansu.
Wiem tyle, Jan Komasa nie faworyzował Polski. Pokazał, że i my możemy się mylić. Bardzo dobrze, że nie przedstawił Polski, jako tych wspaniałych, niewinnych i bezbłędnych,  ale ocenił wszystko sprawiedliwie. 
Pokazał, że młodzi ludzie czasami mierzą swoje siły wyżej niż autentyczne możliwości, jednak nie wynika to z ich chciwości i chęci triumfu. Chcą po prostu zwrócić na siebie uwagę i wierzą w to, iż są w stanie przenosić góry. Nie dopuszczają do siebie myśli, po drodze może wydarzyć się coś złego. Brak doświadczenia często odchodzi na drugi plan i te młodziki robią krok w przód, który potem może kosztować cały naród więcej, niż są w stanie sobie wyobrazić.
Młodość, siła, energia i chęci nie zawsze idą w parze z bezwzględnym szczęściem i przeważnie należy realistycznie podchodzić to tego, co jest się w stanie zrobić, a z czym należy odpuścić. Nie jest to jednak takie proste, dlatego nie powinno się nikogo obwiniać, bo człowiek jest tylko człowiekiem i w jego życiorys wpisane jest popełnianie błędów. Ważne, że można się na nich wiele nauczyć, jednak nie w każdym przypadku. Czasem może być już za późno ...


   Od samego początku wiedziałam, że w tym poście największą uwagę będę chciała poświęcić realizacji filmu, bo to ona wzbudza największe kontrowersje. I tutaj wspomnę o efektach specjalnych, które są "na językach" wszystkich osób, które miały okazję zobaczyć "Miasto 44". Często słyszę "w sumie to dobry film, ale po co te wszystkie dodatkowe efekty". A no ja je rozumiem i postaram się stanąć w ich obronie. Nie wiem czy trafię w zamysł autora, ale każdy ma prawo interpretować poszczególne rzeczy na swój własny sposób. 
"Miasto 44" to projekt o niepodważalnym i dotąd niespotkanym rozmachu wizualnym. 
Gdyby nie zawarte w nim efekty specjalne mógłby zaliczać się do kategorii dobrych, jednak nieoddających klimatu i emocji tamtych zdarzeń. Efekty nie zostały użyte dla popisu i zaznaczenia budżetu przeznaczonego na stworzenie filmu. Dodane zostały po to, aby wyodrębnić poszczególne sytuacje i pogłębić wrażenia. 
Na przykład scena, w której to główny bohater biegnie przed siebie, w wokół niego przelatuje mnóstwo pocisków, strzałów, kul. Widać, że jest to bieg nadziei człowieka ślepo liczącego na szczęście. Stefan wierzy, że uda mu się przebiec nietrafionym przez żadną z kul. Mimo dużego odcinka drogi, jaki udaje mu się pokonać, jedna z kul dosięga Stefana i ciężko rani. Trudno jest sobie wyobrazić dramatyzm tej całej sytuacji bez efektów specjalnych zastosowanych w tej scenie. Mimo że niektórych gryzą one w oczy, wiem że ciężko byłoby wczuć się w sytuację, gdyby ich nie było. Widziałam naocznie świstające wokół kule i mocno zaciskałam pięści, aby mu się udało.
Następna scena, która chyba spotkała się z największą falą krytyki to scena miłosnych uniesień Kamy i Stefana. Sytuacja bajkowa, czysta oraz sielankowa. Tu moim zdaniem została użyta z innego powodu niż poprzednia. Wiadomo, że Powstanie było ciągłą walką o siebie, innych, własne życie, honor. Jedna, wielka szarpanina, gdzie każda sekunda decydowała o ludzkim życiu. Bojaźń o coś, co można było stracić na pstryknięcie palcami. Nic pozytywnego, dobrego, powodującego uśmiech na twarzy. 
Użycie magii w scenie seksu Kamy i Stefana zinterpretowałam tak, że nic innego w życiu już im nie zostało. Byli pewni śmierci i chcieli zaznać wszystkich możliwych na obecną chwilę "łakoci" życia. Byli osobami bardzo młodymi, przed którymi najlepsze lata i momenty powinny stać otworem. Oni jednak żyli ze świadomością, że w każdej sekundzie mogą zginąć. Taka myśl jest czymś tragicznym dla młodego człowieka, a wtedy chwyta się każdej deski ratunku. Stara się wykorzystać wszystko, co ma pod ręką i chociaż na jedną, małą chwilkę sprawić, że wszystkie złe rzeczy znikną. Scena miłosna bohaterów była jedynym przyjemnym momentem, jaki spotkał ich od dłuższego czasu. Nie można było przedstawić go przedmiotowo, gdzieś po cichu w kącie bo  zlewał by się z całością dramatyzmu i może nawet zostałby przeoczony przez potencjalnego widza. Zawarte w nim efekty specjalne podwyższyły temperaturę danej sceny, ukazując ją jako czystą oraz bajkową i chociaż  na chwilę pozwoliły odpocząć nam i bohaterom od brutalnych scen mordu.
Tym oto sposobem uważam, że efekty specjalne nie zostały użyte bezmyślnie, a wręcz przeciwnie, bo ich sensu należało się doszukać i dokładnie przemyśleć. 



   Zdjęcia do filmu "Miasto 44" trwały 63 dni, czyli tyle ile Powstanie Warszawskie, co uważam za dość interesującą ciekawostkę.

   Podsumowując całą powyższą notatkę i odnosząc się do własnych emocji, które towarzyszyły mi podczas oglądania filmu "Miasto 44" z wielką pewnością polecam tę produkcję. Ciężko jest mi powiedzieć, że film jest super, bo jak walkę, mordy i śmierć można nazwać czymś fajnym. Mogę jednak powiedzieć, że "Miasto 44" to bardzo, bardzo dobry projekt, którego jeszcze nie było na naszym polskim rynku. To świeżość, oryginalność i autentyzm puszczony na dużym ekranie. Brawa dla twórców.
Polecam.


8 komentarzy:

  1. Tak naprawdę trwały wiecej,ale nie zmienili teog w press booku, tak gdzieś czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo popatrz, nie miałam zielonego pojęcia ;)

      Usuń
  2. Swietny film, jeden z lepszych polskich filmow jakie ostatnio ogladalam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny film! - Dzisiaj byłam na tym w Kinie - :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, że film powinno się ocenić samemu - dopiero po obejrzeniu. Moim zdaniem, film się udał. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, bo czasami inni starają się wbić komuś do głowy własne zdanie, co jest kompletną abstrakcją !

      Usuń