czwartek, 24 kwietnia 2014

"I wciąż ją kocham" - uczucie, które nigdy nie gaśnie i miłość, która nie ma szans na przetrwanie.

Tytuł: "I wciąż ją kocham"
Autor: Nicolas Sparks
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Albatros
Oprawa: miękka














  Dzisiejszy post chcę poświęcić mojej ulubionej powieści autorstwa Nicolasa Sparksa. Tytuł brzmi "I wciąż ją kocham". To pierwsza książka, po którą sięgnęłam zapoznając się ze Sprksem. Było to bardzo dawno temu, jednak przyznam się, że raz na jakiś czas wracam do tej pięknej historii. 

  "I wciąż ją kocham" opowiada o wspaniałej, a zarazem dość bolesnej miłości. 

John jest młodym mężczyzną, który pełni zawodową służbę w wojsku. Na okres wakacji wraca do rodzinnej miejscowości, w miejsce, gdzie wychowywał go ojciec. 
Savannah, piękna i zjawiskowa dziewczyna, która przyjeżdża do Wilmington w celach charytatywnych. Razem ze znajomymi chce zbudować domy dla ludzi ubogich.
Pewnego dnia John i Savannah poznają się. Niemal od razu przypadają sobie do gustu. Dziewczyna imponuje mężczyźnie swoim wdziękiem, ponadprzeciętną inteligencją, urokiem, ale też dobrocią i pracowitością. 
Na początku między nimi tworzy się więź przyjaźni, jednak potem przeistacza się ona w silną miłość. Spędzają ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę i czują się fantastycznie w swoim towarzystwie.
Życie jak w bajce nie może trwać wiecznie i też obydwoje są świadomi tego, że czeka ich rozłąka. John jest zmuszony wrócić na służbę, jednak zakochani obiecują sobie, że ich uczucie przetrwa ten czas.
Wszystko udaje się do momentu, w którym John decyduje się pozostać na dłużej w wojsku. Jego postanowienie nie jest kaprysem, a skutkiem wydarzeń dnia 11 września.
Kiedy Savannah dowiaduje się o wyborze ukochanego, nie jest w stanie wytrzymać presji. Pisze do Johna list, w którym oznajmia, że darzy uczuciem kogoś innego. Mężczyzna jest załamany tą informacją, ponieważ nie wyobraża sobie życia bez Savannah.
Jego plany na przyszłość uległy kompletnej rozsypce i wewnętrznie nie potrafi sobie z tym poradzić.

  "I wciąż ją kocham" nie opowiada historii banalnej. Wiadomo, że jest wiele powieści o podobnej strukturze fabuły, jednak dzieło Sparksa posiada coś nad wymiar nieprzeciętnego. Autor wprowadza w świat, z którego czytelnik nie chce wyjść. Wszystko wskazuje na to, że dość dramatyczna historia miłosna powinna dawać sygnał "uciekaj, bo wpadniesz w smutek", jednak ta wciąga, wciąga i wciąga, aż dobiegamy do końca.


  Książka ma też taką zaletę, że osoba, która ją czyta, mimowolnie utożsamia się z głównymi bohaterami. Bo przecież, każdy człowiek miewa w życiu chwile wzlotów i upadków. Prawie każda osoba przeżywa pierwszą miłość, która tak niesamowicie uskrzydla i dodaje energii. Często też na pierwszej miłości się nie kończy i człowiek jest zmuszony do przeżywania rozstań, rozłąk, potem bólu i cierpienia.

Historia Johna i Savannah jest bardzo uniwersalna, ponieważ mimo tego, że jest skonstruowana dość skrupulatnie, to tak czy owak każda osoba odnajdzie się w niej.
"I wciąż ją kocham" to powieść, która dzieje się właściwie każdego dnia. Codziennie jakaś liczba ludzi triumfuje nad sukcesami, a inna cierpi z powodu porażek. 
W miłości często można spotkać określony schemat. Wielka miłość, wznosi, uskrzydla, potem nie wytrzymuje presji czasu lub czegoś innego, kończy się ... następnie pozostaje już tylko żal, smutek i niespełnione marzenia.
Może dzięki temu, że książka tak bardzo trafia do odbiorców, nie jest uważana za historię "jedną z wielu".

  "I wciąż ją kocham" poniekąd udowodnia to, że nie wystarczy silne uczucie. Jasne, nie istnieje związek bez miłości i silnej więzi, ale żeby wytworzyć tą silną relację potrzebny jest stały kontakt z drugą osobą. Każda człowiek potrzebuje bliskości i wsparcia. Często będąc na odległość nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie poczucia bezpieczeństwa i bezgranicznie zaufać. Miłość polega na obecności. Tylko wtedy, kiedy dwóch darzących się uczuciem ludzi nie dzieli spora odległość, związek ma szansę przetrwania.

Nie neguję tego, że istnieją pary, które od lat żyją w innych miastach, a nawet i krajach i są ze sobą szczęśliwe.
Są takie przypadki, jednak nie wierzę, że ich miłość jest silniejsza od uczucia ludzi mających siebie na wyłączność (oczywiście w granicach rozsądku). Mogę się mylić, ale takie jest moje zdanie na dzień dzisiejszy. 
Związek to bycie ze sobą i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.

     Jeżeli miałabym porównać książkę, a jej adaptację filmową to niewątpliwie to pierwsze wygrywa. Lektura pozostawia ekranizację daleko, daleko w tyle. Przyznam szczerze, że film zobaczyłam po przeczytaniu książki i byłam nim rozczarowana. Ale tak już jest, że przeważnie dzieło w formie pisemnej jest lepsze i rzetelniejsze, niż to widziane na ekranie.

  Tak jak już wspomniałam po książkę sięgam raz na jakiś czas. Coś kusi mnie do powracania do tej historii. I nie mam zamiaru się temu opierać, ponieważ za każdym razem przeżywam tą opowieść z takimi samymi emocjami jak za pierwszym razem. Poza tym "I wciąż ją kocham" jest naładowane tyloma wrażeniami, odczuciami i przemyśleniami, że nie da się jej raz przeczytać i zapomnieć.



FACEBOOK

1 komentarz:

  1. Ufff... czytałem z niedowierzaniem. Niestety obejrzałem film. I z każdym przeczytanym akapitem miałem coraz większe oczy ze zdziwienia. Przed ostatni akapit powiedział mi o co kaman ;]

    OdpowiedzUsuń