poniedziałek, 9 maja 2016

Miejsce, w którym odnalazłam własne krzesełko

   



   Nauczyłam Was, że zazwyczaj piszę recenzje filmów i książek, relacjonuję koncerty oraz wydarzenia kulturalne. Dzisiaj jest doskonały czas na pewne zaskoczenie, ponieważ chcę podzielić się z Wami tym, czego kompletnie się nie spodziewacie. Właśnie dziś pragnę odkryć pewną cząstę, jaką skrywam wewnątrz serca i opowiedzieć Wam moją dotychczas krótką, jednak ważną historię związaną z warszawskim Klubem Sportowym, jakim jest LEGIA WARSZAWA

   8 maj 2016 - dzień meczowy, w którym to Legia zwyciężyła z Piastem Gliwice. Wynik bezdyskusyjny, ogromna radość kibiców i duma piłkarzy. Postanowiłam, że akurat dzisiaj chcę napisać ten post. Decyzja, jaką podjęłam i wyżej wspomniana data nie jest przypadkowa. Jeżeli śledzicie mojego bloga albo mieliśmy okazję się poznać to doskonale wiecie, że mieszkam w Warszawie, ale pochodzę z Gliwic. Tam przyszłam na świat, tam dorastałam, tam przeżywałam pierwsze miłości i tam po raz pierwszy poszłam na mecz. Skoro tak wiele łączy mnie z tym miastem, to dlaczego w dzisiejszym meczu byłam jedną z tych, którzy śpiewali "Mistrzem Polskim jest Legia"? Wiele osób zadaje mi to pytania, większość z nich w sposób bezwzględny krytykuje moją "zdradę". Negatywne zdanie ludzi sprawiło, że sama zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim i zadawać sobie wiele pytań. Szybko jednak znalazłam odpowiedź i będąc w emocjach po dzisiejszym meczu, chcę opowiedzieć Wam moją historię związaną z Legią Warszawa. Nie jest ona wyjątkowa, niczym nie zaskakuje, ale jest szczera, a zarazem kompletnie nieplanowana. 

   Pracuję w Warszawie na Wilanowie, w miejscu, do którego przychodzi wiele gości. Pośród ludzi, którzy odwiedzają moje miejsce pracy, są też piłkarze Legii. Przyznam szczerze, że na początku nie miałam pojęcia, kim są Ci ludzie. Dostrzegałam wysportowane sylwetki, przyjemne twarze i charakterystyczną pewność siebie, ale w dalszym ciągu byli to moi goście. Pewnego dnia kolega z pracy, który jest wielkim fanem Legii Warszawa, zaczął niesamowicie reagować na jednego z naszych gości. Zapytał mnie czy wiem, kim on jest, a ja odpowiedziałam, że człowiekiem, który przychodzi do nas codziennie. Tego dnia uświadomiono mi, że to bardzo ważna postać Legii. Nie zrobiło to na mnie piorunującego wrażenia, ale z racji tego, że jestem ciekawska, to od razu internetowo sprawdziłam tego człowieka. Parę dni później zobaczyłam, że Legia Warszawa rozgrywa mecz. Bez zastanowienia kupiłam bilet i stwierdziłam, że chcę zobaczyć, jak to jest być na Stadionie przy Łazienkowskiej 3. Kiedy miałam okazję ponownie zobaczyć wspomnianego już gościa, poinformowałam go o tym. Od słowa do słowa piłkarz zaproponował mi pomoc w uzyskiwaniu biletów i uczestnictwie w meczach. W tym momencie pozwolę sobie na odrobinę prywaty, którą uzupełnię w dalszej części postu. 
Specjalnie chcę ukryć tożsamość wspomnianego piłkarza, ponieważ nie uważam, że nazwisko ma tu kluczowe znaczenie. Ważne, że ja wiem o kim piszę, a jeżeli on kiedykolwiek trafi na ten wpis, to też domyśli się, że o nim mowa. Pragnę tylko zaznaczyć, że jeżeli osoba, dla której jestem kompletnie obca, potrafi zaproponować pomoc w sposób kompletnie bezinteresowny, wyłącznie z dobrego serca, to wiadomo, że jest to człowiek z zasadami, dobrym wychowaniem i wielkim honorem. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, ponieważ mało osób potrafi zrobić coś dla kogoś niechcąc niczego w zamian. To nieczęsto spotykany gest, który mocno doceniam i za który ogromnie dziękuję. Mam nadzieję, że będę częściej spotykać takie osoby jak mój gość, ponieważ wyciągnięcie ręki do obcej osoby jest cechą godną wspaniałego piłkarza Legii Warszawa. 
Od momentu pierwszego meczu w stolicy do dzisiaj byłam już na paru wyśmienitych widowiskach i pokochałam Legię całym swoim sercem. 

Dlaczego?

   O Legii Warszawa nie da się powiedzieć w dwóch zdaniach. To wielka historia idąca przez wybitne nazwiska, wspaniałych piłkarzy, oddanych kibiców, klubowe ubrania, hymn, herb, przyśpiewki, Żyletę, aż do życia codziennego. Bycie kibicem Legii to duży zaszczyt. Przyznaję, że jestem nowicjuszem, nie mam barw klubu, nie do końca potrafię zaśpiewać wszystkie przyśpiewki, które weterani mają zakodowane w głęboko głowie, ale bycie fanem nie tylko na tym polega. Najpierw trzeba poczuć coś więcej do danego klubu, a wszystkiego innego można się nauczyć. W Legii Warszawa wspaniałe jest to, że mimo iż od niedawna uczęszczam na mecze, to już w tym miejscu mogę nazwać siebie kibicem. Tutaj nie liczy się staż, ilość, czas a brane jest pod uwagę serce. Serce od razu kojarzy się z miłością i to uczucie widać i słychać podczas każdego meczu. 
Bycie kibicem Legii Warszawa to ogromny zaszczyt. Nie trzeba być pięknym, zgrabnym, obeznanym w sprawie. Tego zaszczytu może dostąpić każdy, kto tylko chce. Fanatycy Legii to ludzi otwarci, pomocni, mający dobre serce. 
Kiedyś postrzegałam tych ludzi jako tych, których trzeba unikać szerokim łukiem. BZDURA!
Kibice Legii Warszawa to ludzie, koło których przechodzimy na co dzień. To ci, których pytamy o godzinę, Ci, którym ustępujemy miejsca w autobusie, Ci, którzy uśmiechną się do nas, podczas gdy mijamy się na przejściu dla pieszych. Kibice Legii to jedni z tych, dla których ważny jest drugi człowiek, dlatego w ich obecności czuję się w pełni bezpieczna. Miałam parę sytuacji, w których przekonałam się o tym, że fanatycy Legii Warszawa są dobrymi ludźmi. Pewnego razu poszłam sama na mecz. Bawiłam się fenomenalnie, jednak w dalszym ciągu byłam sama. Zauważył to jeden z kibiców. Na początku dość nieśmiało dawał mi do zrozumienia, żebym zauważyła, że na stadionie jest parę tysięcy ludzi i że oni wszyscy są tu ze mną. Potem zaprosił mnie do wspólnego kibicowania. Kiedy powiedziałam, że jestem nowicjuszem, dał mi swój szalik, wytłumaczył parę kwestii, zaproponował dołączenie do jego ekipy podczas następnych meczów. Wszystko to odbywało się w sposób kulturalny, nienachalny i bardzo miły. Innym razem wracałam zmarznięta do domu. Było ciemno i późno, a na przystanku przy Łazienkowskiej stało mnóstwo ludzi. Wiadomo było, że wszyscy nie zmieścimy się do jednego autobusu. Nie czułam presji wpychania się akurat do tego, który przyjedzie jako pierwszy, ale nie ukrywam, że nie pogardziałabym, gdybym akurat się w nim znalazła. Kiedy wspomniany autobus przyjechał i ludzie skumulowali się w jednym miejscu przygotowani na walkę o wejście do środka, jeden z kibiców na cały głos krzyknął, że stoi tu dziewczyna i bardzo prosi o ustąpienie jej pierwszeństwa w wejściu do pojazdu. Domyślacie się, jaki był finał? Wszyscy kibice cofnęli się, przepuści mnie z wyrazami uprzejmości i dopiero w momencie, kiedy byłam już na pokładzie autobusu, zapełnili jego wnętrze. 
Te dwie sytuacje spowodowały, że ciepło myślę o kibicach Legii Warszawa, ponieważ są to dobrzy ludzie. 

   Kto z Was choć raz był na meczu przy Łazienkowskiej albo widział to widowisko w internecie bądź telewizorze, nie wybaczyłby mi, gdybym nie wspomniała o Żylecie, którą tworzą najgłośniejsi kibice Legii. Żyleta to nieodstąpiona załoga każdego meczu Legii. Można powiedzieć, że na stadionie grają piłkarze i Żyleta. To ona zagrzewa do walki, ona jest z Legią na dobre i na złe. Ona wybacza wszystkie porażki, daje kolejne szanse, jest nierozerwalnym zawodnikiem w drużynie. Wielka wiara ludzi, którzy zapełniają Żyletę, jest godna ukłonów. Podziwiam ich determinację, miłość i oddanie. Podziwiam to, że podczas każdej minuty meczu ich głosy nie tracą na mocy. Podziwiam, że nawet kiedy drużyna zaczyna się poddawać, to oni nigdy nie tracą nadziei. I w końcu podziwiam pracę, jaką wykonują przed każdym meczem. Oprawy, które przygotowują, są mistrzowskie i okrutnie pracochłonne. Jestem zdumiona, że są ludzie, którzy tworzą niesamowite działa i widowiska z głębi serca i z wielką pasją. Żyleta to inaczej artyzm. Wielcy ludzie robią wielkie rzeczy. Żyleta, jak i cały stadion to wielcy ludzie, a w zbiorowości siła, dzięki której kibice Legii są uważani za jednych z groźniejszych rywali. Nie chodzi o agresję i bójki. Mam na myśli ludzi, których ciężko przebić i zagłuszyć. Było masę osób, które próbowały, ale kibiców Legii nie da się uciszyć, bo są oni głosem klubu, a ten nigdy nie zgaśnie. 

   Legia Warszawa jest wielką dumą. Można powiedzieć, że dla wielu jest stanem umysłu. Jest wiarą w lepsze jutro. Każdego razu udowadnia, że siła, wiara i honor popłacają. Legia Warszawa to nie tylko piłkarze. Legia Warszawa to wszyscy ludzie, którzy kochają ten klub. CWKS jest sercem i duchem. Pomaga wielu ludziom. Wskazuje im dobrą drogę i uczy pokory. Pokazuje, że nie zawsze jest się na szczycie, ale zawsze można wyjść z dołku. Uświadamia, że nie ma kroków do tyłu, jest tylko pójście naprzód. Legia Warszawa to zaszczyt, chęć, wielka praca i zaufanie. Legia Warszawa to misja, w której może brać udział każdy chętny, pod warunkiem, że jego serce nie ulegnie zmianie. Razem na dobre i na złe.

   Dla wielu z Was to niedorzeczne, że będąc z Gliwic, oddałam serce Legii. Nie będę się z tego tłumaczyć, lubię Piasta Gliwice, ale powiem jedno. Czy to, że moja mama jest lekarzem, oznacza, że ja też powinnam nim być? Nie! Każdy kreuje siebie, tak jak mu się podoba i tak jak czuje. Nie planowałam chodzić na mecze Legii, kiedyś nawet przez chwilę nie pomyślałam, że tak się stanie. Los wydrążył mi taką ścieżkę, którą doszłam na Łazienkowską 3. Tu pozostanę, bo tutaj odnalazłam swoje krzesełko. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz