piątek, 26 czerwca 2015

Bogusław Linda - "Zły chłopiec" - Arkadia Warszawa - 25.06.2015

   Empik znajdujący się na terenie centrum handlowego Arkadia w Warszawie zorganizował spotkanie autorskie z mężczyzną z krwi i kości - Bogusławem Lindą. Powiedzcie mi kto nie zna tego Pana ? Kto nie jest w stanie wypowiedzieć kwestii z filmów, w których Pan Bogusław grał. Prawda jest taka, że wszyscy znają, wszyscy pamiętają i nie da się ukryć, że większość lubi. Nie wiem jaki prywatnie jest Pan Linda, ponieważ szczerze mówiąc z jednej strony ciągnie mnie do złych chłopców, a z drugiej po prostu się ich obawiam. Pan Bogusław raczej jest z tych mocniejszych, zadziornych i stanowczych, jednak po dzisiejszym spotkaniu ośmielę się twierdzić, że przede wszystkim jest z tych normalnych. Podziwiam jego luz, ale grając w tylu zapierających dech w piersiach produkcjach filmowych, wcale mu się nie dziwię. Im więcej się występuje, tym ma się większe obycie ze sceną. Dorobek artystyczny Pana Bogusława jest godny podziwu, jak i sama jego osoba budzi szacunek. Lubie tego mężczyznę, bo ma w sobie coś czego ja szukam sama w sobie. Nie będę zdradzała co to jest, ale przez taki mały aspekt czuję pewnego rodzaju wrodzoną sympatię do ludzi, którzy są dla innych pewnego rodzaju wzorem. 

   Spotkanie z Panem Bogusławem przebiegło bez zastrzeżeń. Autor książki "Zły chłopiec" opowiadał o swoim życiu, jednak nie zdradzał za wiele, aby każdy mógł doczytać nurtującego go kwestie w książce. Wspominał czym jest dla niego aktorstwo oraz opowiadał o filmach, w których dane mu było zagrać. Zdradził, że okropnie nie lubi oglądać siebie na ekranie, ale to jest częsty przypadek wśród ludzi, którzy pokazują się publicznie i są powszechnie rozpoznawalni.
   Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tym spotkaniu, bo nie da się ukryć, że takie rzeczy pozostają do końca życia i dobrze jest mieć co wspominać. Książkę "Zły chłopiec" obowiązkowo przeczytam, bo nie byłabym sobą, gdybym przeoczyła tak ważną pozycję. Jeszcze raz chylę czoła przed Panem Bogusławem, bo jakimkolwiek jest człowiekiem to przez wzgląd na jego artystyczną historię należą mu się brawa na stojąco. 


środa, 24 czerwca 2015

Maria Niklińska - "Maria" - Empik Junior - 23.06.2015

   23.06.2015 w warszawskim Empiku odbyło się spotkanie autorskie z aktorką i wokalistką Marią Niklińską. Wiele ludzi kojarzy ją z popularnych seriali, jednak artystka na tym etapie swojego życia całkowicie oddała się muzyce. Na jej debiutanckiej płycie słychać miłość i pasję do śpiewania. "Maria" zawiera kawałki spokojne, melancholijne i nostalgiczne, ale też te z większym "przytupem". Osobiście zakochana jestem w piosenkach "Ile jeszcze" i "Granaty", jednak podobają mi się wszystkie. Czuć w niej pewną siebie, a zarazem delikatną i tolerancyjną kobietę. Maria Niklińska na żywo jest urocza. Opadła mi szczęka jak dowiedziałam się ile ma lat, bo wygląda rewelacyjnie. Widać, że jeszcze onieśmiela ją scena, ale myślę, że to z czasem minie. Najważniejsze, że występy live wychodzą jej bardzo dobrze i że śpiewa czysto (czego czasami brakuje u wokalistów). Niklińska wydała mi się bardzo ciepłą i sympatyczną osobą, która nie wywyższa się nad innymi. Rozmowa, którą prowadziła była na poziomie. Maria zdradzała rzeczowe i ważne aspekty ze swojego życia, tłumaczyła sens kontrowersyjnego teledysku do piosenki "Ile jeszcze" i opowiadała o dalszych planach muzycznych. Nie mówiła głupot, a mi osobiście rozjaśniła wiele rzeczy, których do tej pory nie rozumiałam. Bardzo chciałabym jeszcze pojawić się na jej koncercie, bo piosenki są magiczne. Polecam kupno płyty, bo warto ponieść się muzyce, której mało na naszym rynku muzycznym. Marysi życzę, aby jej płyta znalazła swoich odbiorców, którzy należycie ją docenią. Oprócz tego wiele sukcesów i wytrwałości. Krytykować będą zawsze, więc dobrze jest mimo wszystko robić swoje.




















niedziela, 21 czerwca 2015

Kasia Cerekwicka - Między Słowami - Empik Junior - 18.06.2015

Kasia Cerekwicka 
"Między Słowami"















18 czerwca o godzinie 18:00 odbyło się spotkanie z Kasią Cerekwicką. Wydarzenie miało miejsce w warszawskim Empiku na ulicy Marszłkowskiej. Wokalistka znana jest z takich utworów jak "Na kolana" lub "SOS". Na parę lat zniknęła z czołówki list przebojów, ale nie zrobiła sobie urlopu od sceny muzycznej. Jak sama powiedziała - cały czas była aktywna, tworzyła, kompletowała nowy materiał - i takim właśnie sposobem powstała płyta "Między słowami". Kasia powróciła w zupełnie nowym odkryciu. Mam wrażenie, że jest to jej najbardziej osobista płyta. Czuć w niej prawdę, zastanowienie i melancholię. Nie usłyszymy mocnych brzmień, które często zagłuszają własne myśli. Piosenki są na tyle delikatne, że dają słuchaczowi możliwość namysłu podczas samego ich trwania. Cerekwicka nie chce publicznie interpretować swoich utworów. Mówi, że dla każdego mogą znaczyć one cokolwiek zapragnie. Każdy człowiek odnajduje swoją własną interpretację, dlatego ona nie chce nikomu narzucać swojej, a pozwolić ludziom, aby piosenki będące na płycie nabrały dla innych tak samo mocnej wartości jak i dla niej samej.

Życzę artystce wszystkiego co najlepsze, bo wydaje się bardzo ciepłą i ludzką osobą. Czekamy na kolejne utwory.








"Najdłuższa podróż" - dosłownie najdłuższa podróż, jaką spędziłam w kinie.

Tytuł: "Najdłuższa podróż"
Gatunek: Dramat
Data premiery: 03.04.2015 (Świat), 12.06.2015 (Polska)
Reżyseria: George Tillman Jr.
Scenariusz: Craig Boloton
Główne role: Britt Robertson, Scott Eastwood, Alan Alda, Jack Huston, Oona Chaplin
Zdjęcia: David Tattersal
Muzyka: Mark Isham
Dystrybucja: Imperial - Cinepix








   "Najdłuższa podróż" to film nakręcony na podstawie powieści Nicolasa Sparksa. Jak się okazuje filmowa adaptacja książki, nie jest tak dobra, jak ona sama. Można się tego spodziewać, bo bardzo rzadko filmy okazują się lepsze, jednak i takie przypadki są nam dobrze znane. Nie czepiałabym się, gdyby "Najdłuższa podróż" była jednorazowym niewypałem, jednak mam takie wrażenie, że każdy kolejny film kręcony na podstawie powieści Nicolasa Sparksa jest co raz gorszy. Każdy z nas doskonale pamięta fenomenalny "Pamiętnik", czy wzruszający i łapiący za serce film "Szkoła uczuć". Tak, to były produkcje, przy których człowiekowi brakowało tchu w piersiach, a i do filmów wracało się dziesiątki razy. Często pojawienie się ich w telewizji było oczywistym rytuałem, aby siąść przed ekranem i znając na pamięć każde wypowiedzi aktorów, zobaczyć to jeszcze raz. Potem było lepiej niż teraz, jednak gorzej niż wcześniej. Mam na myśli filmy "Ostatnia piosenka", "Bezpieczna przystań" - to też były produkcje, które zostały docenione i mają swoją grupę odbiorców. Momentami wydają się niedopracowane, jednak mimo wszystko ogląda się je z pasją w oczach i podziwem. Do tego czasu wszystko było do zniesienia, jednak dwa ostatnie filmy, które powstały na podstawie powieści Nicolasa Sparksa wydają mi się być zrobione "na ostatnią chwilę", lub po prostu "na siłę". Zróbmy film, bo wiadomo, że się sprzeda. Nieważne, że momentami nie trzyma się on kupy, nieważne, że aktorzy wydają się przypadkowi. Najważniejsze, że to adaptacja książki Nicolasa Sparksa i ludzie na to pójdą. Jasne, pójdą, ale czy wyjdą zadowoleni?

"Najdłuższa podróż" to historia o dwóch parach. Ich życie dzielą dziesiątki lat, jednak same historie stykają się w jednym, całkowicie nieoczywistym momencie. Sophia jest miłośniczką sztuki. Luke zajmuje się bardzo niebezpiecznym sportem, jakim jest ujeżdżanie byków. Na pozór ich drogi nie mają jak się połączyć, a wspólne życie wydaje się jednym wielkim paradoksem. Los jednak daje im jeden, krótki moment, w którym mają okazję poznania. Już sama ta chwila powoduje, że między nimi zaczyna iskrzyć. Rozsądek dziewczyny jest jednak niepodważalny i wie, że to nie jest odpowiedni moment, aby pakować się w związek. Luke rozumie dziewczynę, dlatego nie chce wchodzić jej w drogę i psuć plany na przyszłość. Mimo iż kosztuje ich to wiele smutku i rozczarowania, nic nie wskazuje na to, że będą wieść piękne, sielankowe życie. Pewnego dnia podczas powrotu do domu, gdzie w tle widać ogromną wichurę i słychać trzaski piorunów, Luke zauważa rozbity samochód. Razem z Sophią wysiadają z samochodu i próbują pomóc siedzącemu tam mężczyźnie. Ten jednak cały czas wspomina o pudełku, dlatego dziewczyna jest zmuszona wyciągnąć z samochodu tajemniczy kuferek i wziąć go ze sobą. Po przyjeździe do szpitala Sophia postanawia zostać ze staruszkiem. Luke wraca do swoich codziennych obowiązków. 
Kiedy starszy mężczyzna odzyskuje już siły, prosi dziewczynę, aby przeczytała mu listy, które znajdują się w pudełku. Tak też rozpoczyna się historia drugiej pary, a mianowicie owego mężczyzny o imieniu Ira i miłości jego życia - Ruth. Sophia czyta staruszkowi listy, które to on wcześniej napisał do Ruth. Tak na ekranie ukazuje się ich piękna i wzruszająca historia usłana ogromną miłością i zrozumieniem. Po czasie w szpitalu pojawia się też Luke. Emocje ponownie stają się żywe, a uczucie do Sophie jeszcze bardziej intensywne. Młodzi ludzie postanawiają postawić wszystko na jedną kartę i spróbować swoich sił w związku. To jednak nie jest tak proste, jakby się na początku wydawało. Sophia ma swoje twarde zasady, natomiast Luke za nic w świecie nie chce zrezygnować z ujeżdżania byków, mimo że parę lat wcześniej miał tragiczny wypadek, który mógł skończyć się jego śmiercią. Na ich drodze pojawia się wiele zakrętów, jednak historia starszego mężczyzny i Ruth poniekąd pomaga im znaleźć w miłości to, co daję siłę walki, a nie spycha uczucie na tor konfliktów i kompletnego braku kompromisów. W tej historii najważniejsze jest poświęcenie, które nie oznacza poddania, a rezygnację na rzecz kogoś, z kim życie może trwać o wiele więcej niż 8 sekund.

   Fabuła filmu jest fenomenalna. Bardzo ciężko jest przedstawiać historię dwóch par w jednym czasie. Jest to jednak magiczna forma, ponieważ ich historie wspaniale na siebie oddziałują. Każda daje drugiej coś od siebie. Może to być wspólna sentencja, jedność uczuć, a czasem tylko jedno hasło. W przypadku filmu "Najdłuższa podróż" jest to słowo POŚWIĘCENIE. Niby bardzo proste i oczywiste, jednak jak się okazuje ciężkie w realizacji i często po prostu zapomniane. Właśnie dlatego ogromnie podoba mi się fabuła. Jest elektryzująca i wciągająca. Pokazuje podejście do życia ludzi w młodym wieku, jak i spojrzenie starszego mężczyzny na swój związek z perspektywy wielu lat. Całość jest magiczna i godna wielu inspiracji.

   Właściwie to do filmu mam jedno "ale". Wydaje się, że to mało, jednak w tym przypadku zmienia ono całkowicie mój odbiór całości. Strasznie, bezwzględnie i przeraźliwie denerwowali mnie aktorzy. Ich dobór był jednym wielkim przypadkiem. Ani główna bohaterka nie pasowała do swojej roli, a już na pewno Scott Eastwood czuł się fatalnie w roli Luke'a. Grali drętwo, nie wierzyłam w ani jedno słowo przez nich wypowiedziane. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ani przez chwilę nie odczułam, że łączy ich jakiekolwiek uczucie. Nie mówię, że to słabi aktorzy, jednak nie do takiego filmu. Powieści Sparksa są historiami, których nie da się nie pokochać. Ich bohaterowie są spójni z historiami, co za tym idzie, nie mamy innego wyjścia i darzymy ich potężną sympatią. Często też utożsamiamy się z nimi, porównujemy do siebie ich konkretne zachowania, sytuacje, podjęte decyzję. W filmie "Najdłuższa podróż" ani przez chwilę nie utożsamiałam się z główną bohaterką. Co więcej, nie lubiłam jej. Grała poprawnie, nic poza tym. Nie wyszła poza schematy, a po prostu mówiła nauczony tekst i pokazywała standardowe miny przerażenia, zadowolenia, smutku, rozczarowania. Podobnie było z głównym bohaterem.
Jedynymi aktorami, którzy mnie przekonali byli Oona Chaplin i Alan Alda. Tylko ta dwójka kupiła moje serce, ale to za mało, aby ocenić film na ponad przeciętny.
Żałuję, że tak się dzieje, ponieważ filmy Sparksa mają ogromny potencjał na stanie się produkcjami, które zapadną w pamięć. Ten film bardzo szybko wyrzucę z głowy, ale bardzo chętnie sięgnę po książkę, bo wiem, że ta akurat mnie nie zawiedzie.

   Z wielką przykrością nie polecam filmu "Najdłuższa podróż". Wiem, że miłośnicy Nicolasa Sparksa i tak się na niego wybiorą, bo drugi raz zrobiłabym podobnie, jednak jeżeli chcemy dobrych produkcji, nakręconych na podstawie adaptacji powieści Sparksa to radzę powrót do klasyków, czyli "Pamiętnik", bądź "Szkoła uczuć". Tego nie pożałujemy, natomiast po filmie "Najdłuższa podróż" jesteśmy skazani na wyjście z kina z niedosytem i pytaniem, czy nie dało się tego zrobić lepiej?



ZOBACZ TEŻ:
FACEBOOK
INSTAGRAM